Niespełna tydzień pozostał do wewnętrznej walki reprezentantów Polski w konkurencji K2 500 metrów o miejsce na kontynentalne kwalifikacje olimpijskie w Szeged. Na krajową konsultację kwalifikacyjną i start w K1 1000 metrów czeka natomiast Sławomir Witczak, który przygotowuje formę wspólnie z jedną z największych postaci kajakarstwa, Portugalczykiem Fernando Pimentą.
W czwartek, 18 kwietnia, biało-czerwoni rozstrzygną między sobą, komu należy się prawo startu w europejskich eliminacjach do igrzysk olimpijskich. Na torze regatowym w portugalskim Montemor-o-Velho, gdzie na zgrupowaniu stacjonuje polska kadra, staną Jakub Stepun i Przemysław Korsak oraz Wiktor Leszczyński i Wojciech Pilarz, który kilka tygodni temu zmienił w dwójce Sławomira Witczaka.
– Wspólnie z zawodnikami uzgodniliśmy, że to najlepsze rozwiązanie. Tego dnia swoje regaty eliminacyjne przeprowadzają również Portugalczycy – mówi Ryszard Hoppe, opiekun polskiej reprezentacji kajakarzy wspieranej przez sponsora głównego PGE Polską Grupę Energetyczną S.A. – Na ostatnim zgrupowaniu doszliśmy natomiast do wniosku, że lepszym rozwiązaniem będzie dwójka Leszczyński/Pilarz. To dobra i wciąż młodzieżowa osada, a Sławek Witczak przygotowuje się pod kątem K1 1000 metrów.
Dla wspomnianego Witczaka to powrót po latach do startów w jedynce. Ostatni okres przygotowawczy ma służyć zbudowaniu formy na ogólnopolskie regaty konsultacyjne w Wałczu (25-28 kwietnia). Głównym kandydatem do wygrania K1 1000 metrów podczas tych zawodów będzie Rafał Rosolski, ale jak przyznaje Witczak, walkę z nim o miejsce na kontynentalne kwalifikacje olimpijskie w Szeged (8-9 maja) traktuje jako wyzwanie.
– W przeszłości często myślałem, jakby to było pływać jedynkę. Za juniora dobrze sobie radziłem, ale potem pojawiły się osady i krótszy dystans, gdzie dobrze odnajdywałem się na 500 metrów. Rafał jest zaprawionym zawodnikiem, który przepłynął dystans 1000 metrów kilkanaście czy kilkadziesiąt razy więcej niż ja, ale nie boję się rywalizacji. Liczę, że się pościgamy i mu dorównam, a czy go wyprzedzę, czy nie, to już okaże się w Wałczu – opowiada zawodnik Energetyka Poznań.
A w Portugalii Witczak ma od kogo się uczyć. Ostatnie treningi przeprowadza razem z Fernando Pimenta, multimedalistą mistrzostw świata i Europy, a także dwukrotnym medalistą olimpijskim. – To na pewno ciekawe przeżycie i cenne doświadczenie, dzięki temu jeszcze mocniej widzę, co muszę poprawić. Dużo słyszy się opinii od innych, ale tak naprawdę to była moja pierwsza dłuższa interakcja z Pimentą i to naprawdę mega fajny, otwarty facet, od którego warto czerpać jak najwięcej. Dużo rozmawialiśmy w przerwach o niuansach technicznych czy rozgrzewce. Postaram się spróbować kilku jego wskazówek i zobaczymy, jak to dalej będzie się przesuwało na wodzie – przekonuje Witczak.
Chociaż od sierpniowych mistrzostw świata w Duisburgu minęło już prawie osiem miesięcy, polscy kajakarze dalej żałują, że nie udało się tam wywalczyć dla czwórki kwalifikacji na igrzyska w Paryżu. Partnerem Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.
– Oczywiście, dla wszystkich były jednakowe warunki, ale w przypadku tak młodej drużyny, w której zaledwie dwóch zawodników to seniorzy, jeden dodatkowy rok pracy dałby bardzo dużo. W czwórce dwa razy z rzędu weszliśmy do finału MŚ 2022 i 2023, a wcześniej przecież czekaliśmy dwanaście lat na finał kajakarzy w konkurencji olimpijskiej. Zabrakło dla nas jednego miejsca na Paryż, a tak w myśl zasad kwalifikacji, gdzie muszą być ekipy z dużo słabszych sportowo kontynentów niż Europa, polecą dziesiąta, czternasta i szesnasta osada. Wielka szkoda, bo to Europejczycy od lat dominują w męskich kajakach – zauważa trener Hoppe.
– Uważam, że na igrzyska powinny jechać najszybsze osady, bez podziału na kontynenty. Dziwi mnie to, ale taki jest regulamin. Wiedzieliśmy o tym, ale dalej gdzieś w środku boli mnie, że zabrakło tak niewiele do startu w Paryżu. Rzeczywiście, dla naszej grupy każdy miesiąc pracy jest wartością dodaną. W Duisburgu na pokładzie mieliśmy dwóch młodzieżowców, czyli Kubę Stepuna i Wiktora Leszczyńskiego, czy Przemka Korsaka, dla którego był to pierwszy rok w seniorach. Sam mam przed sobą dopiero trzeci rok jako senior – dodaje Witczak, który jak przyznaje, nigdy nie był tak zmotywowany do ciężkiej pracy jak obecnie. W najbliższy czwartek zamieni się w kibica i będzie ściskał kciuki za kolegów w dwójkach. – Każda z tych osad może wygrać. Liczę na świetne ściganie i super czasy – mówi 26-latek.
Artur Kluskiewicz, Biuro Prasowe PZKaj