- Polski Związek Kajakowy - https://pzkaj.pl -

Wojtek Sobierajski i Ivan Kohut przeszli do historii!

W środę 11 maja Wojciech Sobierajski i Ivan Kohut przeszli do historii. Sportowcy chcieli pobić rekord Aleksandra Dobry, który w 1989 roku pokonał trasę z Przemyśla do Świnoujścia kajakiem w ciągu 13 dni. Cel – przepłynięcie trasy w 12 dni – udało się wykonać z nawiązką.

Po 33 latach dwóch śmiałków rzuciło wyzwanie rekordowi ustanowionemu przez legendę kajakarstwa. Trzykrotny wicemistrz świata, multirekordzista Polski i Guinnessa na pomysł wpadł po śmierci Doby w 2021 roku. Próba przepłynięcia 1200 km kajakiem w 12 dni miała być formą hołdu złożoną wybitnemu podróżnikowi. Sobierajski urodził się 33 lata temu – w tym samym roku, gdy Doba ustanowił wyjątkowy rekord.

Motywacji podczas startu nie brakowało mu z jeszcze jednego powodu. Sportowiec znany z rzucania sobie wielu, niecodziennych wyzwań poległ tylko raz. Przepłynięcie trasy było jedynym zadaniem, które go wcześniej przerosło. Z Ukraińcem Ivanem Kohutem Sobierajski znał się już wcześniej. W lipcu 2020 roku w jednym kajaku przepłynęli Wisłę od gór do morza, pokonując 1000 km w 9 dni. Sportowcy uczestniczyli też w programie Ninja Warrior Polska.

– Na naszej drodze znajdzie się znacznie więcej przeszkód. O ile spływając Wisłą śluzowaliśmy się sześć razy, tak płynąc z Przemyśla do Świnoujścia mamy takich momentów ponad dwadzieścia, plus kilka miejsc, gdzie kajaki trzeba będzie po prostu przenosić. Trasa śladem Doby wiedzie siedmioma rzekami, a żadna z nich nie ma tak szybkiego nurtu jak Wisła. Wręcz przeciwnie, do pokonania będziemy mieli etap pod prąd – wyjaśniał przed startem Sobierajski.

Sobierajski i Kohut płynęli oddzielnie, w dwóch kajakach, ale dzięki temu, że cały czas trzymali się razem, byli dla siebie nawzajem nieocenionym wsparciem psychicznym. Gdyby jeden z nich odpadł, drugi miał kontynuować walkę. Średnio dziennie sportowcy pokonywali około 100 km. Dzień przed końcem udało im się przepłynąć 140 km. Na trasie towarzyszyło im wielu fanów, którzy dopingowali ich niecodzienny wyczyn.

– Tuż przed metą czeka na nas najgorsze – kapryśny Zalew Szczeciński, gdzie fale potrafią osiągać wysokość jak na morzu. Tu nie będzie żartów, a kluczowa może okazać się pogoda, na jaką trafimy. Wiatr jest w stanie pokrzyżować nasze plany na samym finiszu – przestrzegał przed startem Sobierajski. Żadna przeszkoda nie była im jednak straszna. Ostatecznie do Świnoujścia sportowcy dopłynęli po 11 dniach, o 22:20. Teraz przyszedł czas na zasłużony odpoczynek, a w przyszłości być może kolejne kajakowe wyzwania.