Trzy szanse Polaków w Szeged. Trzy powody do radości?

Pięciu Polaków wystąpi w kontynentalnej kwalifikacji olimpijskiej w sprincie kajakowym, która w środę rozpocznie się w węgierskim Szeged. Na igrzyska w Paryżu awansują jedynie zwycięzcy dwójek oraz dwóch najlepszych jedynkarzy. Skala trudności jest duża, ale nie zraża to biało-czerwonych, którzy są optymistycznie nastawieni do rywalizacji na Węgrzech.

Polska reprezentacja w sprincie kajakowym, wspierana przez sponsora głównego PGE Polską Grupę Energetyczną S.A., wciąż ma szansę na kolejne przepustki na igrzyska. W sierpniu ubiegłego roku, podczas MŚ w Duisburgu biało-czerwoni wywalczyli osiem miejsc do Paryża – sześć za sprawą kajakarek oraz po jednym w C1 200 metrów kobiet i C1 1000 metrów mężczyzn. Co więcej, w lutym tego roku los uśmiechnął się do polskich kanadyjkarek, które z uwagi na brak rozstrzygnięć w konkurencji C2 500 metrów w strefie Australii i Oceanii również zapewniły sobie start na igrzyskach.

O kolejne bilety do Paryża, tym razem w Szeged, powalczą kanadyjkarze i kajakarze. W C2 500 metrów pierwotnie mieli wystartować brązowi medaliści IE 2023, czyli Aleksander Kitewski i Norman Zezula, ale ten drugi nieoczekiwanie nie załapał się do kadry narodowej na nowy sezon. Nowym-starym partnerem Kitewskiego został więc jego rówieśnik Arsen Śliwiński, jeden z najlepszych zawodników ostatnich konsultacji w Wałczu. Razem zdobywali nawet tytuł mistrzów Europy w 2022 roku w Monachium w konkurencji C2 200 metrów.

– Olek z Arsenem mają trochę kilometrów przepłyniętych w jednej łódce. Sami mówią, że to jak z jazdą na rowerze, tego się nie zapomina – mówi Marek Ploch, trener reprezentacji Polski kanadyjkarzy. – W Szeged obawiamy się jedynie wiatru, bo nigdy nie wiadomo, z której strony tam zawieje. Komuś może przeszkodzić, a kogoś postawić w uprzywilejowanej sytuacji. Z lewej strony będą startować Rosjanie, a po prawej Ukraińcy. My praktycznie jesteśmy w środku stawki, na czwartym torze. Startuje tylko osiem osad, więc od razu jedziemy finał. Byłoby fajniej mieć więcej wyścigów, móc zrobić przegląd sytuacji, zwłaszcza że Rosjan i Białorusinów nie widzieliśmy w akcji przez trzy lata – dodaje.

W świetnej formie u progu sezonu znajdują się kajakarze prowadzeni przez trenera Ryszarda Hoppego. Mocni na Węgrzech mogą być też m.in. Rosjanie, Białorusini, Serbowie czy Słowacy. Spekulacje nie robią natomiast wrażenia na jego podopiecznych. Sławomir Witczak, jak również Przemysław Korsak z Jakubem Stepunem nie załamują rąk i skupiają się wyłącznie na sobie, nie na rywalach. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego jest Lotto i Suzuki Motor Poland.

– Przed wyjazdem polerowaliśmy łódkę na zawody, bo my sami jesteśmy gotowi i skoncentrowani. Nie będzie dużego napięcia przed startem, bo w okresie przygotowawczym wykonaliśmy solidną robotę i wiemy, na co nas stać. Tego, co wytrenowaliśmy, nikt nam nie zabierze – opowiada Stepun, który w kwietniu, podczas wewnętrznej kwalifikacji w Montemor-o-Velho razem z Korsakiem stoczyli korespondencyjny pojedynek z aktualnymi mistrzami świata Joao Ribeiro i Messiasem Baptistą. I co ciekawe, nasi zawodnicy popłynęli od nich szybciej o ponad pół sekundy. – To po prostu pokazało, że jesteśmy mocni i możemy się liczyć. Teraz trzeba ze spokojem wykonać swoją robotę i będzie dobrze. Nie mają dla nas większego znaczenia listy startowe i to, czy będzie koło nas płynął mistrz olimpijski, czy ktoś inny – zapewnia 23-latek.

Z europejskiej kwalifikacji na Węgrzech awans wywalczą najlepsze osady w K2 500 metrów i C2 500 metrów, a także dwóch najlepszych zawodników w K1 1000 metrów. Początek dwudniowej kontynentalnej kwalifikacji olimpijskiej w sprincie kajakowym w Szeged w środę, 8 maja. Dzień później nastąpi otwarcie MŚ w parakajakarstwie, zaś w piątek rozpocznie się natomiast pierwszy w tym sezonie Puchar Świata, który potrwa do niedzieli, 12 maja.

Artur Kluskiewicz, Biuro Prasowe PZKaj
fot. Rafał Oleksiewicz/archiwum PZKaj