Do nowego sezonu polscy kajakarze przygotowują się pod wodzą nowego trenera. Kadrę prowadzi Ryszard Hoppe, który przez 12 lat z sukcesami prowadził reprezentację Portugali, gdzie wybierano go nawet szkoleniowcem roku. Doświadczony trener opowiedział m.in. o przebiegu pierwszych zgrupowań, przygotowaniach do Paryża i potrzebnych zmianach.
Co skłoniło pana do podjęcia wyzwania i przejęcia sterów w polskiej kadrze kajakarzy?
Przede wszytkim namowy pana prezesa Grzegorza Kotowicza. Ostatnie trzy lata pracowałem wspólnie z trenerem Mariuszem Szałkowskim z grupą kobiet. Miniony rok u kanadyjkarek zaliczyliśmy do najbardziej udanych. Myślałem, że będziemy to kontynuowali, ale decyzje zarządu były inne. W pierwszym momencie byłem zdecydowany, że to już będzie koniec. Później namowy pana Kotowicza i wiceprezesa Adama Seroczyńskiego spowodowały, że zdecydowałem się podjąć wyzwanie zajęcia się tą grupą.
Jakie zmiany potrzebne są w kadrze?
Przede wszystkim zmiana mentalności. Grupa specjalnie się nie zmieniła, to ci sami zawodnicy. Jest bardzo młoda. Na zgrupowaniu w Portugalii jest 17 zawodników – wśród nich jest, stricte wiekowo, czterech seniorów. To ich pierwszy lub drugi rok w seniorach. Reszta to młodzieżowcy.
Na pewno zmiana treningu według mojej koncepcji, a także budowanie osad na nowo. Widzę jakąś szansę, że to może zmienić i stworzyć coś, dzięki czemu będziemy mogli powalczyć. Szukamy optymalnych składów osad.
W tym roku najważniejsze imprezy to MŚ i ME, ale najważniejszy cel to IO w Paryżu. Wyniki w tym sezonie chyba nie są najważniejsze, ale istotne jest, aby zauważalny był postęp.
Cykl olimpijski nam się skrócił na naszą niekorzyść. Będzie nam brakowało tego roku na eksperymenty. Zrezygnowałem w styczniu ze zgrupowania ogólnorozwojowego na rzecz treningu na wodzie, żeby mieć możliwość szukania najbardziej optymalnych składów. Chcemy, żeby te osady dały sygnał, że mamy szanse powalczenia. Przyszły rok to już walka o kwalifikacje olimpijskie. Nie mamy za dużo czasu. Ten rok będzie bardzo istotny. Przed IO w Paryżu odpadł dystans na 200 m. Na 500 m rywalizacja toczona będzie w K-2 i K-4. Zrobi się bardzo ciasno, bo została tylko jedynka na 1000 m. Dużo zawodników z dwójek z 1000 m, jak i z krótkiego dystansu, przerzuci się na 500 m. Zdaję sobie sprawę, że będzie jeszcze trudniej niż do tej pory.
Jak przebiegały dotychczasowe zgrupowania?
Pierwsze, dwutygodniowe odbyło się w grudniu w Wałczu. Liczyłem na to, że zobaczę się tam z zawodnikami. Będąc razem na zawodach zawsze patrzyło się na polskich zawodników. Większości jednak nie znałem, nie wiedziałem jak wyglądają na wodzie, jaka technika wiosłowania itp. Tam wykonaliśmy niestety tylko trzy treningi na wodzi, to było takie pierwsze zapoznanie. W niedzielę kończymy bardzo udane zgrupowanie w Portugalii. Mieliśmy trzy tygodnie idealnej pogody. Chłopaki wykonali dużą robotę. Sami zawodnicy twierdzą, że widzą zmiany. W poprzednim układzie trenerskim była inna koncepcja. Kajakarze są zadowoleni, bo zaproponowany trening im odpowiada.
Tokio 2020 i brak polskich kajakarzy – to wypadek przy pracy czy oznaka głębszego kryzysu?
To już jest głębszy kryzys, a nie wypadek przy pracy. Zaczął się już od Londynu – tam mistrz świata z 2011 roku nie wszedł do finału. Co prawda w Rio był zawodnik, który zdobył kwalifikację na jedynce na 200 m, a drugi zawodnik startował z tzw. „dzikiej karty”, ale bez sukcesów. Dość długi okres trwa stagnacja, a wręcz cofanie się. Nie jest korzystne to, że mamy jeden rok mniej na przygotowania, bo on byłby bardzo istotny. Na pewno jest grupa zdolnych zawodników, z którymi można coś zrobić. Takie jest życie – w takich czasach żyjemy. Nie wszystkie cykle olimpijskie są czteroletnie.
Po pierwszych zgrupowaniach jest Pan w stanie wskazać kajakarzy czy dystanse, z którymi wiąże największe nadzieje?
Przed rozpoczęciem pracy miałem świadomość, że możemy czegoś szukać w dwóch konkurencjach na 500 m – K-2 i K-4. Na K-1 na 1000 m musi być to zawodnik, który ma jakieś predyspozycje, a na dziś nie mamy takiego kajakarza w Polsce, który miałby szansę powalczenia o kwalifikację. To nie oznacza, że o tym zapominamy, będziemy robili wszystko, aby to się udało. W zeszłym roku zawodnicy w młodzieżowych mistrzostwach Europy i świata pokazali swoją wartość, tylko trzeba to jakoś poukładać. Zdobywali medale, ale to co jest młodzieżowcach, a w seniorach, to kolosalna różnica. Tym bardziej, że wśród seniorów nie wchodziliśmy do finałów w nowych konkurencjach olimpijskich.