- Polski Związek Kajakowy - https://pzkaj.pl -

Kajakarki trenują w Milfontes. Kołodziejczyk marzy o pierwszych igrzyskach

W portugalskim Milfontes trwa kolejne zgrupowanie naszych kajakarek przed nowym sezonem. Motywacji do treningów nie brakuje żadnej z zawodniczek. – Wszystkie jesteśmy dobrze nastawione. Każda z nas chce osiągnąć jak najwyższy poziom i być w ścisłej kadrze. W kwietniu, na kwalifikacjach w Wałczu na pewno będzie fajne ściganie – zapewnia Katarzyna Kołodziejczyk, aktualna wicemistrzyni Europy w K2 1000 metrów.

Od lat Portugalia jest dla naszych sprinterów kajakowych drugim domem w okresie treningowym. Aktualne, trwające od Tłustego Czwartku zgrupowanie jest kolejnym na Półwyspie Iberyjskim w tym cyklu przygotowań. Od 16 lutego do 5 marca polskie kajakarki przebywają w Milfontes.

– To zgrupowanie jest intensywniejsze od poprzednich obozów. Po zakończeniu obecnego pobytu, od 12 do 30 marca mamy kolejne zgrupowanie w Portugalii. Grupa seniorska z trenerem Krykiem wybiera się do Montebello, a młodzieżowa z moją osobą wraca do Milfontes. Ostatnie zgrupowanie mamy zaplanowane od 6 do 23 kwietnia we włoskim Sabaudi – mówi Maciej Juhnke, asystent trenera Tomasza Kryka przy pierwszej reprezentacji oraz opiekun młodzieżowej kadry narodowej kajakarek wspieranych przez PGE Polską Grupę Energetyczną S.A.

Do pierwszych oficjalnych startów w tym sezonie zostały dwa miesiące. Pod koniec kwietnia grupy sprinterskie spotkają się w Wałczu w ramach wiosennych regat kwalifikacyjnych, które wyłonią ostateczne składy kadr na nowy sezon. Dla niektórych zawodniczek będzie to okazja do umocnienia swojej pozycji w reprezentacji lub odzyskania miejsca w osadach olimpijskich na najważniejsze imprezy. Takich chęci nie ukrywa m.in. Katarzyna Kołodziejczyk, w przeszłości wielokrotna medalistka mistrzostw świata oraz Europy w dwójce i czwórce.

– Źle wypadłam na zeszłorocznych wiosennych regatach kwalifikacyjnych. Byłam siódma w K1 500 metrów, z czego nie byłam zadowolona. To miejsce w czwórce mi się nie należało, bo nie pokazałam tego, na co mnie stać. Może nawet czasami trochę spaść, żeby móc zrozumieć pewne rzeczy i się podnieść – przekonuje Kołodziejczyk, która od 2018 roku jest zawodniczką Zawiszy Bydgoszcz. – Zaczęłam sezon z czystą głową. Pogodziłam się z tym, że startowałam na dystansach nieolimpijskich. Wszystko było kwestią nastawienia. Mało kto by pomyślał wcześniej, że wraz z Justyną Iskrzycką damy radę w takiej osadzie, ale podołaliśmy zadaniu – dodaje.

W sierpniu ubiegłego roku, na ME w Monachium Kołodziejczyk i Iskrzycka sięgnęły po srebro w K2 1000 metrów. Występ w Bawarii nie był ich pierwszymi wspólnymi startami na dużej imprezie. – Z Justyną startowałyśmy razem na Igrzyskach Europejskich w Mińsku, a także w czasach juniorskich. Nasza kadra jest już na takim etapie, że niezależnie, kto usiądzie w osadzie i z kim się płynie, to potrafimy się zgrać i przywieźć odpowiedni wynik – uważa pochodząca z Kalisza zawodniczka.

W odróżnieniu od kilku reprezentacyjnych koleżanek, Kołodziejczyk wciąż czeka na olimpijski debiut. Mimo że 24-latka pierwotnie znalazła się w składzie na igrzyska w Tokio, ostatecznie ze startów w Japonii wyeliminowało ją złamanie nadgarstka, którego doznała podczas jazdy na rowerze. Miejsce Kołodziejczyk w czwórce zajęła Iskrzycka, która do spółki z Karoliną Nają, Anną Puławską i Heleną Wiśniewską zdobyła brąz.

– Było mi ciężko się z tym pogodzić. Na ten wyjazd czekaliśmy pięć lat, igrzyska to marzenie każdego sportowca, a przez zdarzenie losowe trzeba było odłożyć marzenia i jakoś sobie to wytłumaczyć. Trzeba było się pozbierać, życie toczy się dalej. Teraz walczę o kolejną możliwość wyjazdu, ale nie będzie łatwo. Zawsze między nami były małe różnice czasowe, a teraz nasza grupa jest jeszcze bardziej wyrównana. Można być w pierwszej trójce, a można być na końcu w finale. Trzeba się dobrze nastawiać i zobaczymy, co będzie – kończy Kołodziejczyk.

Artur Kluskiewicz, Biuro Prasowe PZKaj