|
Krzysztof Ko³omañski
- Z Micha³em Staniszewskim znali¶my siê od przedszkola, choæ
wcale nie mieszkali¶my po s±siedzku, oczywi¶cie uwzglêdniaj±c
wielko¶æ Drzewicy. Razem chodzili¶my tez do szko³y podstawowej i w
niemal jednym czasie trafili¶my do klubu „Gerlach”. Micha³ nie by³
wcale moim najlepszym koleg±, mia³em znacznie mi bli¿szych, ale
okaza³o siê natychmiast, ¿e wyj±tkowo wprost pasujemy do siebie w
³ódce. Dostrzeg³ to trener Robert Korzeniowski i nie próbowa³ ju¿
nic zmieniaæ. 20 lat spêdzili¶my razem, jak dobre ma³¿eñstwo -
ocenia Krzysztof Ko³omañski.
- Sukcesy przysz³y b³yskawicznie, dopiero co zdali¶my do czwartej
klasy a ju¿ w memoriale Wernera w Szczawnicy znale¼li¶my siê na
podium. £±czy³a nas nie tylko zwyk³a u m³odych ludzi mi³o¶æ do
³ódki, ale te¿ niezwykle profesjonalne jak n ten wiek podej¶cie do
sportu. Trenowali¶my z wielk± pasj±, stawiaj±c na kajakarsk± karierê
jako przepustkê do ¿ycia. Podczas nauki w pi±tej klasie ja opu¶ci³em
tylko jeden trening. Slalom, kanadyjka, trening i zawody by³y dla
mnie jedynym ¿yciowym celem, tak wa¿nym, ¿e chcia³em porzuciæ
szko³ê, aby nie przeszkadza³a mi w sportowej karierze.
Na szczê¶cie m³odzieñcze pomys³y bywaj± p³omienne, ale s± wybijane z
g³ów i z wiekiem przestaj± byæ aktualne. Krzysztof Ko³omañski nie
tylko skoñczy³ szko³ê ¶redni±, zdaj±c maturê, ale tak¿e ukoñczy³
prawnicze studia na lubelskim UMCS-ie a nawet prokuratorsk±
aplikacjê. A ¿e nie zosta³ ¶cigaj±cym przestêpców? No có¿, wybra³
inn± drogê ¿yciow±, zosta³ biznesmenem, a w tej bran¿y znajomo¶æ
prawa ma te¿ du¿e znaczenie. Srebrny medalista igrzysk olimpijskich
ma swoj± w³asna sieæ handlow± ale jego oczkiem w g³owie jest du¿a
firma transportowa. Kajakarstwo górskie nauczy³o go rozs±dnego …
ryzyka, które pozwoli³o mu na du¿e sukcesy na polu gospodarzczym.
Wróæmy jednak do slalomowych wyczynów, bo to one u³atwi³y
Krzysztofowi drogê do elity obywateli Polski.
-Od dziecka byli¶my niewysocy, ja pozosta³em niskim cz³owiekiem, ale
Micha³ trochê urós³. Nasza osada od razu zwróci³a na siebie uwagê,
bo wygrywali¶my wszystko co by³o do wygrania - ¶mieje siê Krzysztof.
- Rówie¶nicy nie mieli z nami szans, wiele doros³ych osad tak¿e.
Mieli¶my po 17 lat a ju¿ zajmowali¶my wysokie miejsca w rywalizacji
seniorów. W mistrzostwach ¶wiata juniorów w Tavazzana we W³oszech
wygrali¶my w cuglach, choæ byli¶my o dwa lata m³odsi od pozosta³ych!
W dwa lata pó¼niej znale¼li¶my siê w sk³adzie olimpijskim. I do dzi¶
mam zadrê w duszy, ¿e z hiszpañskiego Seu de Urgell nie
przywie¼li¶my medalu, choæ mieli¶my go na wyci±gniêcie d³oni. Kto
wie, mo¿e nawet by³by to z³oty medal, ale niestety to ja
spowodowa³em pora¿kê. W pierwszym przeje¼dzie ¶migali¶my miêdzy
bramkami, na pó³metku mieli¶my najlepszy czas. Gdy do mety pozosta³o
ju¿ tylko kilka bramek, us³ysza³em z ty³u stukniêcie, by³ to d¼wiêk
uderzenia wios³em. Zamiast p³yn±c dalej, pope³ni³em karygodny b³±d,
obejrza³em siê, bo ciekaw by³em czy Micha³ uderzy³ wios³em w palik.
A on trafi³ w kamieñ! Odwrócenie g³owy spowodowa³o utratê rytmu i
p³ynno¶ci, ¼le poprowadzi³em ³ódkê, r±bn±³em ni± w jedn± bramkê,
potem w drug±, wreszcie w trzeci±. Nasza kanadyjka p³ynê³a bokiem,
tracili¶my cenne sekundy. Zanim wrócili¶my na prawid³owy tor jazdy
strata by³a tak du¿a, ¿e prys³ sen o medalu. Analizowa³em ten
przejazd wielokrotnie, jestem pewien, ¿e gdybym mia³ wiêcej
do¶wiadczenia nie strzeli³bym takiej gafy.
Kajakarstwo górskie wróci³o na sta³e do programu olimpijskiego,
staj±c siê jedn± z najbardziej widowiskowych konkurencji. Nawet w
Stanach Zjednoczonych, gdzie „górale” po raz trzeci wyst±pili w
igrzyskach. Dla Krzysztofa i Micha³a ponowny wystêp mia³ byæ
rewan¿em za niepowodzenie w Hiszpanii. Nale¿eli wtedy do najlepszych
dwójek na ¶wiecie, rok wcze¶niej wywalczyli tytu³ mistrzów globu.
- Do starto na Ocoee River byli¶my przygotowani niczym najlepsze
konie wy¶cigowe do gonitwy w Ascot - ocenia Krzysztof. -Zawsze
byli¶my ¶wietni pod wzglêdem si³owym a wówczas równie¿
wytrzyma³o¶ciowym. Trasa by³a d³uga, trudna, bardzo nam odpowiada³a.
Na tydzieñ przed zawodami mieli¶my sprawdzian z doskona³± osada
niemieck±, któr± na tym te¶cie wyprzedzili¶my o 15 sekund! To by³
dos³ownie pogrom rywali uwa¿anych za naszych kontrkandydatów do
z³ota. Ci¶nienie zrobi³o siê wokó³ nas ogromne. Odwiedza³ nas
prezydent, wszyscy w kó³ko mówili o wygranej. Co tu ukrywaæ -
ugotowali¶my siê psychicznie. Od razu po starcie Micha³ pop³yn±³ tak
jakby nie widzia³ bramek, b³±d goni³ b³±d. Drugi raz medal diabli
wziêli.
- Po igrzyskach zacisnêli ¿eby, mówi±c sobie, ¿e do trzech razy
sztuka. Wcze¶niej jednak jako dwójkê ¶wiatowej klasy zaproszono do
Brazylii do udzia³u w ¦wiatowych Igrzyskach Natury, które odby³y siê
w l997 roku. To by³a najbardziej niezwyk³a przygoda, jaka prze¿yli w
¿yciu slalomi¶ci rodem z Drzewicy.
- Wodospady Iguas le¿± w granicznym trójk±cie Brazylii, Argentyny i
Paragwaju, s± znacznie wiêksze ni¿ Niagara. Akurat wtedy by³a tam
powód¼, woda mia³a 15-20 metrów wysoko¶ci. W³a¶ciwie to rozgrywanie
tych zawodów by³o istnym szaleñstwem, igraniem z ¿yciem uczestników.
Brazylijczycy ryzyko podjêli, wszyscy slalomi¶ci tak¿e, choæ ciarki
nam po plecach chodzi³y. Rzeka mia³a ze 300 metrów szeroko¶ci ,
bramki znajdowa³y siê niekiedy w odleg³o¶ci stu metrów od siebie, a
i tak trafienie w nie by³o trudne, bo woda szala³a. Kto wywróci³by
siê na pierwszym odcinku, pewnie wydosta³by siê ju¿ z toni.
Dramatyczny moment prze¿yli Francuzi, wielcy mistrzowie. Kanadyjka
Addisona i Forguesa zosta³a wyrzucona w górê potê¿nym ba³wanem,
³ódka pewnie wywróci³aby siê, gdyby nie nasza pomoc. Uda³o siê nam
dos³ownie wp³yn±æ pod ich kanadyjkê, Addison wspar³ siê wios³em na
naszej burcie i wyprowadzi³ swoja kanadyjkê z grzbietu potê¿nej
fali. Na mecie d³ugo nam dziêkowali, zostali¶my dozgonnymi
przyjació³mi. Wiedzieli co im grozi³o, bo tu¿ przed meta wywrotkê
mia³ Rosjanin i ledwo go odratowano, choæ tam woda by³a
spokojniejsza. Wygrali¶my te igrzyska.
Do trzech razy sztuka. Powiedzenie to mocno tkwi³o w g³owach
Krzysztofa i Micha³a. I znów z pe³nym po¶wiêceniem, z wielkim
zaciêciem szykowali siê do kolejnego udzia³u w igrzyskach, tym razem
w Australii. Przed wyjazdem do Sydney brali udzia³ w siedmiu
zawodach najwy¿szej rangi i siedmiokrotnie stawali na podium!
- Trzeci start i trzeci raz zrobili¶my b³±d, choæ znów inny. Z
programu by³o wiadome, ¿e na torze w Penrith po treningach nast±pi
prawie 4 dniowa przerwa - wspomina Krzysztof. - Zamiast siê do
takiego przebiegu zawodów przygotowaæ, robi±c sobie przerwy w innych
zawodach, my stale startowali¶my. Na miejscu w Australii p³ywa³o nam
siê bardzo dobrze, a¿ do czasu owej przerwy, przeznaczonej na
rywalizacjê jedynek. Gdy stanêli¶my do pierwszego kwalifikacyjnego
przejazdu, okaza³o siê, ¿e brak treningów by³ fatalny. Pop³ynêli¶my
jak przedszkolacy. Gdyby nie ma³a ilo¶æ startuj±cych zabrak³oby nas
w decyduj±cej batalii o medale. Ostatecznie dziêki lepszemu drugiemu
przejazdowi znale¼li¶my siê w elicie, ale awans wywalczyli¶my z
przedostatniego miejsca.
W finale oba nasze przejazdy by³y bardzo dobre, ale nie doskona³e.
Tym razem jednak szczê¶cie nam sprzyja³o. Byli¶my trzeci± si³±, bo o
z³oto bili siê jak lwy Francuzi i S³owacy. Obie osady robi³y b³êdy w
drugim przeje¼dzie. Addison i Forgues na jednej z bramek otrzymali
karê 50 sekund za jej ominiêcie. Decyzja sêdziego by³a dyskusyjna,
ale zosta³a podjêta. W chwile pó¼niej na tej samej bramce s³owaccy
bracia Hochschornerowie zrobili wiêkszy b³±d ni¿ Francuzi, ale tym
razem arbitrowi zadr¿a³a rêka i nie podniós³ kartonika oznaczaj±cego
karê. S³owacy wygrali, my zdobyli¶my srebrny medal. By³ to ósmy
start w 200 roku i po raz ósmy byli¶my na podium. Tym razem by³o to
wskoczenie dla nas najrado¶niejsze.
Do¶æ nieoczekiwanie, po igrzyskach Micha³ Staniszewski spakowa³
manatki i ¶ladem swoich dwóch starszych braci wyemigrowa³ za ocean,
tyle ¿e do Kanady. Rozsta³ siê z Krzysztofem Ko³omañskim w sposób,
który przystoi tylko w przelotnych znajomo¶ciach. Jaka¶ drzazga w
sercu Krzysztofa pozosta³a, bo przecie¿ mieli wtedy zaledwie po 27
lat, mogli walczyæ o medale jeszcze przynajmniej przez cztery lata,
a¿ do igrzysk w Atenach. Z innym partnerem Ko³omañski p³ywaæ nie
chcia³, bo jego zdaniem nie mia³o to sensu, nie móg³ siê z nikim
zgraæ tak jak z Micha³em. Od 2001 roku jest wiêc w³a¶cicielem kilku
firm, jest tak¿e prezesem Ludowego Klubu Kajakowego w Drzewicy,
spadkobiercy „Gerlacha”. Okaza³ siê rzutkim dzia³aczem, to z jego
inicjatywy przy znacz±cym udziale burmistrza miasta uda³o siê
wybudowaæ bardzo dobry, nowy tor w Drzewicy. A Micha³ Staniszewski?
Jest w Kanadzie, trenuje tamtejsza kadrê. Jego nowi wspó³rodacy
czekaj± na pierwsze wyniki jego trenerskiej pracy do… roku 2012. |