Medalowy worek Polaków w Szeged jeszcze większy. Kolejne cztery medale biało-czerwonych

Czternaście medali zdobyli reprezentanci Polski w zakończonych w niedzielę mistrzostwach Europy w kajakowym sprincie. Ostatniego dnia imprezy w węgierskim Szegded biało-czerwoni wywalczyli cztery krążki – jeden złoty i trzy srebrne.

Po złoty medal sięgnęła Dorota Borowska, która wygrała rywalizację na olimpijskim dystansie w C1 200 metrów. Polka nie miała sobie równych i – jak na dystans sprinterski – wygrała wyraźnie. – Pokazałam, że jesteśmy w dobrym miejscu, ale mamy nad czym jeszcze pracować, bo wiemy, że może być jeszcze lepiej. Czuję troszeczkę zmęczenie po wczorajszym dniu, bo jednak tych pięćsetek mam przejechanych dużo mniej niż Sylwia i dziś jest to dla mnie bardziej kosztowne, ale wydaje mi się, że na igrzyskach już tak się wdrożymy w trening i w te pięćset metrów, że ono nie będzie przeszkadzało do uzyskania pełnej dyspozycji nawet na dwieście – mówiła Borowska, która prosto z Szeged pojechała na zgrupowanie do Włoch. Start Polaków w mistrzostwach Europy w Szeged wspiera sponsor główny reprezentacji PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

Niedziela była dobrym dniem dla polskich kanadyjkarzy, bo po srebrny medal w C2 500 metrów, który również jest dystansem olimpijskim, sięgnęli Wiktor Głazunow i Arsen Śliwiński. Tu z kolei rywalizacja trwała do samej mety. – To jest dystans olimpijski, więc im bliżej jest do tej docelowej imprezy, tym bardziej wszyscy ostrzą sobie zęby. Zresztą teraz te różnice już nie są takie duże, bo kiedyś to było pół łódki, trzy czwarte, a teraz jest inaczej. Widać, że wszyscy już są w szczytowej formie – mówił Śliwiński.

Wiktor Głazunow, który ma kwalifikację olimpijską w C1 1000 metrów liczy, że w Paryżu uda się też wystartować w dwójce. – Liczymy jeszcze na łut szczęścia, czyli że dostaniemy dziką kartę, która umożliwiłaby nam start w dwójce z Arsenem, bo czujemy, że ta dwójka jest naprawdę bardzo silna. Czujemy, że potrafimy walczyć o medale, zdobywać nawet złoto. Także to już jest kwestia trenera, jak zaplanuje ten okres przygotowawczy i mam nadzieję, że to będzie tak ułożone, żeby na tych igrzyskach wszystko było na miejscu i żeby walczyć o medale jak równy z równym. Uważam, że jestem teraz na bardzo wysokim poziomie. Nie dostałem się do finału na tysiąc metrów, ale różnice są tak minimalne, że czasem tak bywa, że można stracić finał, a z kolei w następnym biegu można byłoby walczyć o złoty medal olimpijski – powiedział.

Wielką niespodziankę sprawili kajakarze, którzy, choć za rywali mieli osady z kwalifikacją olimpijską, wywalczyli srebrny medal w K4 500 metrów. Jakub Stepun, Przemysław Korsak, Piotr Morawski i Sławomir Witczak złoto przegrali zaledwie o pięć setnych sekundy. Trener polskich kajakarzy Ryszard Hoppe podkreśla, że skrócony okres między igrzyskami zabrał Polakom szansę na kwalifikację czwórki do Paryża.

– Tego roku nam brakuje, bo to jest bardzo młody zespół. Na siedmiu zawodników w Szeged jest czterech debiutantów na imprezie seniorskiej. Ten wynik świadczy o tym, że idziemy w dobrym kierunku. Ta budowa zespołu trwa dalej i coraz więcej zawodników wchodzi i zdobywa bardzo dobre wyniki na zawodach. Spodziewałem się na pewno medalu na 200 metrów, bo Jakub jest typowym sprinterem, a Przemek przy nim też się zmienia. Największą niespodzianką jest na pewno czwórka, bo jest tu parę osad, które za miesiąc z groszem będą startowały na igrzyskach. Chłopcy pokazali, że są z zespołem, który ma przyszłość – mówił selekcjoner.

Do Paryża z kadry kajakarzy pojadą Jakub Stepun i Przemysław Korsak. Prosto z Szeged kadrowicze wracają do Wałcza na tygodniowe zgrupowanie. – Później kilka dni w domu i 7 lipca wylatujemy do Portugalii, gdzie mamy umówione treningi z reprezentacją Portugalii w Montemor. Będą tam też trenowali Duńczycy, którzy zakwalifikowali czwórę na igrzyska. I potem prosto z Portugalii lecimy do Paryża – dodaje Hoppe.

Tradycyjnie nie zawiodły kajakarki, choć w Szeged wystąpiła kadra nieolimpijska. Polki w sumie zdobyły pięć medali. Ostatni – srebrny – w niedzielę wywalczyły Justyna Iskrzycka i Katarzyna Kołodziejczyk w K2 500 metrów. – Był to na pewno dobry wyścig. W sumie od początku tych zawodów dobrze nam się pływało, a każdy kolejny bieg był coraz lepszy. Im dalej tym było lepiej, a dzisiaj też pokazałyśmy na co nas stać. Jesteśmy z siebie zadowolone – mówiła Iskrzycka.

– W sobotę powiedziałam, że mam nadzieję, że to nie będzie mój ostatni medal i tak się stało. Bardzo się cieszę. To był, tak jak Justyna powiedziała, bardzo dobry nasz wyścig. Miałyśmy dobry start, dobry środek i dobrą końcówkę. Wszystko zagrało tak, jak powinno być – dodała Kołodziejczyk.

Kadra olimpijska kajakarek trenuje we włoskim Livigno, a co z pozostałą czwórką kadrowiczek? – My mamy nadzieję, że już będziemy mieć wakacje i tego się trzymamy – żartowała Iskrzycka. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

Mistrzostwa Europy zakończyła rywalizacja na pięciokilometrowych dystansach, ale Polacy – Magda Stanny w C1, Adrian Kłos w C1 i Rafał Rosolski w K1 – zajęli dalsze lokaty.

W sumie biało-czerwoni wywalczyli w Szeged czternaście medali – trzy złote, dziesięć srebrnych i jeden brązowy. To dało im drugie miejsce w klasyfikacji medalowej.

Paweł Hochstim, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Grzegorz Michałowski, Biuro Prasowe PZKaj

Medalowa sobota w Szeged. Świetny dzień reprezentantów Polski w mistrzostwach Europy [WIDEO]

To była medalowa sobota dla polskich kajakarzy uczestniczących w mistrzostwach Europy w kajakowym sprincie, które trwają w węgierskim Szegedzie. Biało-czerwoni wywalczyli tego dnia pięć srebrnych i jeden brązowy medal i w klasyfikacji medalowej plasują się na drugim miejscu. Mistrzostwa zakończą się w niedzielę.

Dwa srebrne krążki wywalczyła polska dwójka kanadyjkarek Dorota Borowska i Sylwia Szczerbińska – najpierw na dystansie pięciuset metrów, a później na dystansie dwustu metrów. Polki od niedawna pływają razem i będę reprezentować Polskę na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.

– My wiosowałyśmy razem kilka lat temu i to przynosiło efekt. Później nasze drogi troszeczkę się rozeszły, ale w roku olimpijskim wróciłyśmy do naszej dwójki i, tak jak widać, każdy start to jest dodatkowe doświadczenie. Czujemy flow jak płyniemy razem, więc to nie zniknęło przez te lata, tylko do nas bardzo szybko wróciło – mówiła Borowska.

– To jest rok olimpijski, więc poszukiwałyśmy najszybszej osady. Zapytałam trenera i Doroty, czy są chętni i dałam im czas na zastanowienie. Dorota z trenerem postanowili, że dadzą nam szansę i spróbujemy. To nie było przesądzone, że będziemy razem pływały, ale chyba się przekonali, a teraz w mistrzostwach Europy pokazałyśmy, że możemy się liczyć – dodała Szczerbińska. Start Polaków w mistrzostwach Europy w Szeged wspiera sponsor główny reprezentacji PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

Również dwa medale – srebrny i brązowy – wywalczyły dwie polskie kajakarki Sandra Ostrowska i Katarzyna Kołodziejczyk. W sesji porannej Ostrowska i Kołodziejczyk razem z Justyną Iskrzycką i Julią Olszewską zajęły drugie miejsce w finale czwórek na dystansie 500 metrów, a po południu o trzy setne sekundy wyprzedziły rywalki z czwartego miejsca i wywalczyły brązowy krążek w konkurencji K2 200 metrów.

–  Jesteśmy silną grupą, każda z nas napędza się nawzajem i to jest właśnie owoc naszej ciężkiej pracy, którą wykonujemy przez cały rok właśnie po to, żeby tutaj się cieszyć z medali. Warunki były bardzo komfortowe, pod lekki wiatr, także dobrze czułyśmy wodę. Justyna jako szlakowa wykonała bardzo dobre zadanie – komentowała po wyścigu czwórek Sandra Ostrowska.

Z kolei po wyścigu dwójek jej partnerka z osady przyznała, że po dopłynięciu na metę, podobnie jak dzień wcześniej, gdy wywalczyła medal w K1 200 metrów, nie wiedziała na której skończyła pozycji. Nie wiedzieli tego również organizatorzy, którzy najpierw podali, że Polki uplasowały się na piątej pozycji, a po analizie fotofiniszu okazało się, że były trzecie.

– Także dlatego ten tak medal tak bardzo cieszy, że była taka ścisła czołówka i udało nam się dopłynąć na medal. To mój trzeci medal, ale mam nadzieję, że nie ostatni, bo jeszcze w niedzielę popłynę z Justyną Iskrzycką w dwójce na 500 metrów, gdzie też będziemy chciały spełnić swoje marzenia – mówiła Kołodziejczyk.

Srebro w dwójce bardzo ucieszyło Julię Olszewską. – Ta czwórka jest zupełnie nowa, na treningu byłyśmy chyba tylko cztery razy, ale indywidualnie jesteśmy mocne, więc jak wsiadamy w czwórkę zgrywamy się dosłownie w chwilę i efekty są takie, jakie widać. Jesteśmy mniej więcej wszystkie na tym właśnie wysokim poziomie, choć wiadomo, że ta szóstka, która jedzie na igrzyska, to jest najlepsza, ale nawet z tych, w cudzysłowie, słabszych też można coś fajnego stworzyć – dodała Olszewska. Warto podkreślić, że w Szegedzie nie startowało sześć polskich kajakarek, z największymi gwiazdami Karoliną Nają i Anną Puławską na czele, które przygotowują się do igrzysk w Paryżu na zgrupowaniu we Włoszech.

Ze srebrnego medalu – już drugiego w Szeged – cieszył się także Jakub Stepun, drugi zawodnik w finale rywalizacji w jedynkach na dystansie 200 metrów. Polak o trzy setne sekundy przegrał złoty medal z reprezentantem Ukrainy.

– Nie szykowaliśmy się specjalnie na te zawody, ponieważ przed nami nasz najważniejszy cel w tym sezonie, czyli igrzyska olimpijskie w Paryżu. Fajnie, że z wysokiej formy mogę tutaj startować, bez jakichś specjalnych przygotowań i walczyć o najwyższe miejsca w finałach. Po Pucharze Świata w Poznaniu dopadła mała infekcja i wyłączyło mnie to na parę dni z treningów, ale wyzdrowiałem i nie straciłem formy – mówił Stepun, który w niedzielę z kolegami powalczy o trzeci medal, tym razem w czwórce na 500 metrów.

Także srebrny krążek w finale rywalizacji C2 200 metrów wywalczyli polscy kanadyjkarze Aleksander Kitewski i Oleksii Koliadych. Dla tego drugiego zawodnika to już drugi medal na Węgrzech, bo w piątek cieszył się ze złota w C1 200 metrów. Z kolei Kitewski mógł wreszcie uśmiechnąć się w Szegedzie, bo kilka tygodni temu bardzo pechowo przegrał tu kwalifikację olimpijską.

– To jest sport, trzeba umieć wygrywać, ale i trzeba umieć przegrywać. Tam się nie udało, życie toczy się dalej i rywalizujemy dalej. Dzisiaj nie ścignęliśmy się w mojej koronnej konkurencji, jaką jest dwójka na 500 metrów, bo płynęliśmy na dwieście metrów, ale pokazaliśmy, że jesteśmy w czubie Europy. Ten dystans jest bardzo widowiskowy, ponieważ tutaj łódki idą praktycznie cały czas razem. Tutaj się wygrywa na tysięczne sekundy, a na metę niemal jednocześnie wpływa cztery, czy pięć łódek. Na pewno jest to fajny dystans, ale nie wybacza błędów, bo wystarczy jeden i jest po medalu – komentował Kitewski. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

W sobotniej sesji finałowej na tysiąc metrów popłynęła także męska czwórka kajakowa Wojciech Pilarz, Wiktor Leszczyński, Piotr Morawski, Przemysław Rojek, ale Polacy uplasowali się na szóstym miejscu. Pilarz i Leszczyński z kolei rano wygrali finał B w dwójce na pięćset metrów, ale polska ekipa miała jeszcze jeden powód do radości – w rozgrywanych jednocześnie mistrzostwach Europy w parakajarstwie brąz w konkurencji KL3 200 metrów wywalczyła Katarzyna Kozikowska.

Mistrzostwa Europy zakończą się w niedzielę.

Paweł Hochstim, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Grzegorz Michałowski, Biuro Prasowe PZKaj

Bez medali, ale dużo emocji w Pucharze Świata w Krakowie. Michał Pasiut najwyżej z Polaków [WIDEO]

W piątek podczas zawodów Pucharu Świata w slalomie kajakowym i kayak crossie odbyły się m.in. finały w kategorii K-1. Najlepszym z Polaków okazał się Michał Pasiut, który był siódmy. Warto też dodać, że do sobotnich półfinałów w C-1 zakwalifikowało trzech kolejnych reprezentantów biało-czerwonych!

Puchar Świata w Krakowie to doskonała okazja dla kibiców, by zobaczyć najlepszych kajakarzy na świecie. Dla samych sportowców to z kolei możliwość testów i szlifów przed najważniejszą częścią sezonu, czyli igrzyskami olimpijskimi. Nic więc dziwnego, że na torze Kolna nie brakuje emocji!

Piątek rozpoczął się dobrze dla zawodniczek reprezentacji Polski startujących w C-1. Zarówno Klaudia Zwolińska, jak i Aleksandra Stach zakwalifikowały się do półfinału zawodów, bowiem pierwsza z zawodniczek zanotowała ósme miejsce w swojej turze, a Stach była 15. Kolejne starty w C-1 z udziałem biało-czerwonych, zaplanowano dopiero na sobotę. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

— W Krakowie czuję się jak w domu i bardzo lubię tutaj startować. Nieważne czy jest to niższa ranga zawodów czy taka jak Puchar Świata. Co roku są jakieś zawody na torze w Krakowie i z tego bardzo się cieszę. Dla mnie to superokazja, żeby zaprezentować się przed bliskimi. Będę chciała powalczyć o jak najwyższe lokaty. Stać mnie na to, żeby dobrze pływać w Krakowie, bo odkąd w 2012 roku zaczęłam swoją przygodę z kajakami, poznałam ten tor bardzo dobrze — mówi Aleksandra Stach.

Następnie na torze Kolna pojawili się mężczyźni startujący w C-1. Wśród nich nie zabrakło Polaków. Michał Wiercioch miał ogromnego pecha, ponieważ zajął 21. miejsce, a do 20. lokaty, na której uplasował się Brazylijczyk Charles Correa, zabrakło mu zaledwie 0,01 s! Odegrał się jednak w kolejnym biegu i ostatecznie awansował do półfinału.

— Tak naprawdę nie awansowałem po pierwszym biegu o włos, no ale cóż, wypadło na mnie. Na szczęście skasowałem to z głowy i w drugim przejeździe rozpocząłem agresywnie i po rozmowie z trenerem wiedziałem, co mam poprawić i po prostu to zrobiłem. Jest radość z tego półfinału, bo to zawsze szczebelek wyżej, a jutro będzie już nowe rozdanie. Wszystko może się zdarzyć, tym bardziej, że znam ten tor jak własną kieszeń, walczymy przed własną publicznością, a to tylko dodaje skrzydeł — opowiada Wiercioch.

Z kolei Grzegorz Hedwig ostatecznie decyzją sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski, którą wspiera sponsor główny PGE Polska Grupa Energetyczna S.A., nie pojawił się na starcie.

Zwolińska na torze w Krakowie w piątek pojawiła się raz jeszcze, bowiem czekał ją jeszcze półfinał w kategorii K-1. Ostatecznie aktualna mistrzyni Europy w tej konkurencji zajęła 11. miejsce, więc niestety pierwsze niepremiowane awansem do wielkiego finału, a do tego zabrakło jej zaledwie 0,02 sekundy! W dziesiątce nie znalazła się też Dominika Brzeska, która zajęła 22. lokatę!

W męskim półfinale K-1 wystartowali natomiast Michał Pasiut, Jakub Brzeziński oraz Dariusz Popiela. W najlepszej dziesiątce znalazł się tylko pierwszy z wymienionych kajakarzy, który był szósty. Brzeziński zajął natomiast 35., a Popiela 16. miejsce. W wielkim finale K-1 krakowskiego Pucharu Świata Pasiut zanotował siódmy czas.

— Pozytywnie podchodzę do tego startu. Cieszę się, że po krótkiej przerwie udało się wskoczyć do finału, tym bardziej przed własną publicznością. Nie ustrzegłem się błędów, co widać po wyniku, ale sam fakt bycia w dziesiątce bardzo cieszy. Niestety popełniłem błąd na drugiej bramce, więc potem musiałem ryzykować. Dopadło mnie zmęczenie, nie dokręciłem kajaka i zepchnęło mnie trochę poza linię. Zawsze jednak fajnie jest sprawdzić się z chłopakami, którzy są w olimpijskiej formie. Wiem, nad czym mam pracować i mam nadzieję, że przyszłe starty przyniosą tylko lepsze wyniki — podsumowuje Pasiut.

Trener Jakub Chojnowski cieszy się przede wszystkim z wyniku Pasiuta. — Dzień rozpoczął się bardzo dobrze, bo nasza trójka awansowała do półfinałów. Blisko finału była Klaudia Zwolińska, zabrakło jej zaledwie 0,02 sekundy, czego bardzo szkoda. Warto docenić Michała, który fajnie się zaprezentował, bo zawsze podkreślam, że sam awans do finału to coś niesamowitego i stworzenie sobie walki o medal. To był duży plus, ale mały niedosyt pozostaje, bo blisko finału byli też Kuba Brzeziński i Dariusz Popiela — komentuje szkoleniowiec.

Kolejne starty zaplanowano na sobotę. Początek zawodów już o godz. 9, a tego dnia zaplanowano półfinały i finały w C-1. Patronat honorowy nad wydarzeniem objął Prezydent Miasta Krakowa Aleksander Miszalski. Partnerem Głównym zawodów jest Gmina Miejska Kraków. Partnerami imprezy są Ministerstwo Sportu i Turystyki, Województwo Małopolskie, Zarząd Infrastruktury Sportowej w Krakowie i LOTTO.

Maciej Nowocień, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Arkadiusz Modliński, Biuro Prasowe PZKaj

Cztery medale polskich kajakarzy w Szeged! Iskrzycka i Koliadych ze złotem [WIDEO]

Dwa złote i dwa srebrne medale zdobyli drugiego dnia mistrzostw Europy w kajakowym sprincie reprezentanci Polski. Na najwyższym stopniu podium stanęli Justyna Iskrzycka w K1 1000 metrów oraz kanadyjkarz Oleksii Koliadych w C1 200 metrów.

Piątek był pierwszym finałowym dniem w Szeged i bardzo udanym dla reprezentantów Polski. Biało-czerwoni startowali w sześciu z nich i aż cztery zakończyli na podium. Oprócz złotych krążków Iskrzyckiej i Koliadycha Polacy wywalczyli dwa srebrne medale – Katarzyna Kołodziejczyk w K1 200 metrów oraz Jakub Stepun i Przemysław Korsak w K2 200 metrów. Start Polaków w mistrzostwach Europy w Szeged wspiera sponsor główny reprezentacji PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

Jako pierwsza złoty medal wywalczyła Justyna Iskrzycka. Polka niemal przez cały dystans nie tylko prowadziła, ale także powiększała przewagę i z uśmiechem wpłynęła na metę. – Zawsze się uśmiecham jak płynę. Zawsze, gdy jest pełna mobilizacja i w końcówce jadę, jak to się mówi, za wszystkie pieniądze, to się ten uśmiech pojawia. Myślę, że nasza siła leży w całej grupie. Tworzymy świetny team i nawzajem się napędzamy. I widać, że mimo, iż nie ma tutaj reprezentacji olimpijskiej, to wciąż jest grupa mocnych dziewczyn, które sobie świetnie radzą na arenie międzynarodowej. Tutaj mam jeszcze dwie osady i myślę, że mamy szansę powalczyć o najwyższe trofea, bo dobrze nam się pływa i wiemy, że jako grupa jesteśmy mocne – powiedziała po odebraniu złotego medalu.

Kolejne złoto dla Polski wywalczył w C1 200 metrów Oleksii Koliadych, który w ostatnich latach regularnie przywozi medale z najważniejszych imprez – w 2022 roku był mistrzem świata i brązowym medalistą mistrzostw Europy, a z kolei przed rokiem wywalczył brąz mistrzostw Europy.

– To już jest czwarte moje zwycięstwo w tym roku i te wszystkie zwycięstwa, które osiągam w całej mojej karierze dedykuję Panu Bogu i jestem mu bardzo wdzięczny za to, że jest zawsze przy mnie i mi pomaga w sporcie. Dziękuję też za wsparcie mojej rodzinie, trenerom, fizjoterapeutom i wszystkim, którzy mi pomagają. Dwieście metrów to jest tak specyficzny dystans, że głowa jest bardzo ważna, bo jeden błąd i już możesz być czwarty, ale jeżeli nie popełnisz tego błędu, to będziesz pierwszy. Więc po prostu musisz być bardzo skoncentrowany, a bez twardej głowy, że tak powiem, to trudno osiągnąć – mówił Koliadych.

Reprezentant Polski może tylko ubolewać, że w rywalizacji mężczyzn C1 200 metrów nie jest dystansem olimpijskim. Czy w związku z tym zamierza zmienić konkurencję? – Cały czas się przestawiam na pięćset, czy na tysiąc metrów, ale cały czas czegoś brakuje. Jestem dobrej myśli, że na wszystko przyjdzie mu swój czas, a dziś cieszę się z tego złotego medalu – dodał.

Dwa srebrne medale Polacy zdobyli w kajakach na dystansie dwustu metrów – najpierw w jedynce druga była Katarzyna Kołodziejczyk, a kilka minut później jej wyczyn skopiowali w dwójce Jakub Stepun i Przemysław Korsak. Dla Kołodziejczyk to pierwszy w życiu medal indywidualny na dużej imprezie.

– Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam o tym, ale cieszę się, że właśnie indywidualnie też udało się zdobyć ten pierwszy medal. Między nami w kadrze nie ma jakiejś dużej różnicy i cała dziesiątka się wspiera, każda się napędza i dlatego myślę, że zdobywamy medale, że jest po prostu taka jedna wielka duża drużyna – powiedziała Kołodziejczyk.

Z medalu bardzo cieszyli się Stepun i Korsak, którzy kilka tygodni temu na tym samym torze w Szeged zapewnili sobie wyjazd na igrzyska do Paryża. – Utwierdzamy się cały czas się w tym, że idziemy w dobrym kierunku, że idziemy coraz wyżej i tym poziomem sportowym, bez specjalnego przygotowania na te zawody, zdobyliśmy medal i udowodniliśmy swoją wartość. To była nasza pierwsza dwusetka, Przemka pierwszy medal mistrzostw Europy i jest fajna satysfakcja, że mogliśmy go zdobyć razem. Przemka trochę przekwalifikowujemy z tysiąca metrów na pięćset i dwieście, więc jest wesoło – mówił Stepun.

– Tak naprawdę na te przygotowania nie składają się ostatnie miesiące, tylko ostatnie lata, bo to, co osiągamy teraz, jest efektem długoletnich treningów, nie tylko tego przygotowania, które było w tym roku. Naszym następnym startem jest nasz Paryż, w niedzielę jeszcze płyniemy w czwórce na 500 metrów, gdzie damy z siebie wszystko, żeby pokazać, że mamy wartość w sobie i dużo potrafimy i oczywiście po to, żeby ucieszyć naszych kibiców i samych siebie – dodał Korsak.

Bardzo niewiele brakło do medalu Sławomirowi Witczakowi, który w tym sezonie zrobił kolosalny postęp i zaczął się liczyć w walce o najwyższe lokaty. Polak, startujący w konkurencji K1 500 metrów tradycyjnie zaczął spokojnie, a później ruszył w nieprawdopodobną pogoń za rywalami. Musiał jednak zadowolić się czwartym miejscem, przegrywając medal o czternaście setnych sekundy.

– Zabrakło niewiele, ale niestety zabrakło. W ogóle nie widziałem tego zawodnika na pierwszym torze i liczyłem, że wpadłem na medal, ale okazało się, że o malutki dzióbek przegrałem. No niestety, jeszcze trzeba popracować, wziąć się w garść i postarać się pościgać z tymi faktycznie najszybszymi. Cieszę się, że zlałem paru takich, którzy przez całe życie pływali przede mną, ale wiem, że jest jeszcze dużo przede mną do roboty i oby Bóg dał, żebym jeszcze mógł się pościgać z nimi – mówił Witczak.

W ostatnim piątkowym finale wystartowali jeszcze Kacper Sieradzan i Adrian Kłos w C2 1000 metrów, którzy zajęli ósme miejsce. Przed południem swoje starty na półfinałach zakończyli Wiktor Głazunow (C1 1000 metrów), Magda Stanny (C1 500 metrów) i Norman Zezula (C1 500 metrów), a Rafał Rosolski w K1 1000 metrów zapewnił sobie miejsce w finale B. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

Równolegle z mistrzostwami Europy w kajakowym sprincie w Szeged trwają też mistrzostwa Europy w rywalizacji na SUP. W piątek polska ekipa cieszyła się z brązowego medalu w sprincie Marty Apanasewicz. – Śniłam o tym medalu. Obudziłam się rano i powiedziałam do mojej siostry, że śniło mi się, iż wywalczyłam brązowy medal. To jest najważniejszy medal w moim życiu, bo on otwiera nam wiele dróg w Polsce. To są pierwsze mistrzostwa Europy w SUP, a do tego wywalczyłam ten brąz w sprincie, a to moja ukochana konkurencja. Dziś będę świętować – zapowiedziała Apanasewicz. W Szeged trwają także mistrzostwa Europy w parakajakarstwie – w piątek srebrny medal w konkurencji KL3 200 metrów zdobył Mateusz Surwiło.

Mistrzostwa Europy w Szeged potrwają do niedzieli.

Paweł Hochstim, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Grzegorz Michałowski, Biuro Prasowe PZKaj

Udany początek Polaków w mistrzostwach Europy w sprincie kajakowym. Aż 12 finałów! [WIDEO]

Reprezentanci Polski w świetnym stylu rozpoczęli w czwartek udział w mistrzostwach Europy w sprincie kajakowym. Aż dwanaście polskich osad wywalczyło bezpośrednie kwalifikacje do finałów A w swoich konkurencjach!

Świetnie spisali się kajakarze. Bardzo dobry dzień zanotowali zwłaszcza Jakub Stepun, Przemysław Korsak i Sławomir Witczak, którzy razem z Piotrem Morawskim wywalczyli finał w czwórce na dystansie 500 metrów, a następnie Stepun i Korsak wygrali wyścig eliminacyjny w K2 200 metrów. Do tego Witczak wygrał wyścig w K1 500 metrów, a Stepun był drugi w K1 200 metrów, a Wojciech Pilarz, Wiktor Leszczyński, Piotr Morawski i Przemysław Rojek w K4 1000 metrów. W sumie zatem kajakarze zapewnili sobie pięć finałów.

– Zrobiliśmy dobrą robotę w sezonie przygotowawczym i ta forma cały czas jest na jakimś takim dobrym poziomie. Po prostu wiemy na co nas stać, skupiamy się tutaj na dobrych występach, bo jesteśmy mocni. Jeszcze jesteśmy w ciężkim treningu, a tutaj mamy dużo startów, żeby nie schodzić z obciążeń. Myślę, że na igrzyska jeszcze trener nas podszlifuje – mówił Stepun, który razem z Korsakiem wystąpi w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Dwójka Polaków wyjazd na igrzyska zapewniła sobie kilka tygodni temu również na torze w Szeged.

– Na razie nie myślimy mocno o Paryżu, tylko skupiamy się na dobrym treningu i wykorzystaniu każdego dnia w 100 procentach. Wszyscy pracujemy, żeby jak najwięcej z nas wyciągnąć i żeby jak najlepszy bieg pokazać w Paryżu – powiedział Korsak.

Bardzo emocjonujący był wyścig na 500 metrów Witczaka, który ruszył bardzo spokojnie, ale kapitalnym finiszem zapewnił sobie pierwsze miejsce i bezpośredni awans do finału. – Obym w finale nie zaspał i żebym tam pokazał na co faktycznie mnie stać. Troszkę jestem zły na siebie, bo w połowie dystansu delikatnie spadła mi z wiosła ręka. Muszę coś z tym zrobić, by się to nie powtarzało i będzie lepiej. A rzeczywiście lubię pływać w ten sposób, że zaczynam spokojnie, a później ruszam w pogoń. Ostatnio wprawdzie trochę poślizgnąłem się na tym, ale jednak tak mi najlepiej wychodzi pięćsetka. O oby tak było do końca – mówił. Start Polaków w mistrzostwach Europy w Szeged wspiera sponsor główny reprezentacji PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

Kolejny raz znakomicie spisali się Polacy w kanadyjkowych jedynkach na dystansie 200 metrów, bo zarówno Dorota Borowska, jak i Oleksii Koliadych pewnie wygrali swoje biegi.

– Kocham tę dwusetkę, dobrze mi idzie, bo już tyle razy przepłynąłem te 200 metrów, że po prostu czuję się spokojniej. Podobnie, jak w każdym wyścigu, w którym reprezentuję siebie i kraj, także i teraz byłem bardzo skoncentrowany. Po prostu robię swoją robotę, dobrze mi idzie i mam nadzieję, że tak dalej będzie. A w Szeged bardzo lubię startować, jest to bardzo dobra, ciepła i szybka woda – powiedział Koliadych, który godzinę później razem z Aleksandrem Kitewskim wygrał także wyścig w C2 200 metrów i wywalczył kolejny finał.

Borowska, która także wystartuje w Paryżu nie ukrywa, że mistrzostwa Europy w Szeged traktuje jako start kontrolny. – Jest tu m.in. Hiszpanka, która zawsze była w bardzo dobrej dyspozycji, więc będzie okazja sprawdzić, w jakim punkcie naprawdę teraz jestem. I na pewno fajnie byłoby zdobyć medal, bo przecież po to się ścigamy, żeby wygrywać i żeby pokazywać, że się liczymy, ale jednak w głowie mam, że to jest etap, a najważniejszy start jest w Paryżu. W Szeged chcemy wyłapać jak najwięcej szczegółów, nad którymi możemy dalej pracować. Mam nadzieję, że to zaowocuje na igrzyskach – mówiła.

Polka w Paryżu wystartuje zarówno w swojej koronnej konkurencji, czyli C1 200 metrów, jak i w C2 500 metrów z Sylwią Szczerbińską. Polki razem popłyną także w Szeged, bo finał tej konkurencji zaplanowano w sobotnie popołudnie. Choć Borowska i Szczerbińska ledwie kilka razy pływały razem w dwójce to nie powinno być to problemem.

– Startuję tu z tej dyspozycji, którą przygotowywaliśmy na mistrzostwa Polski. Tam był wyścig eliminacyjny do igrzysk i tam udało mi się zdobyć kwalifikację nie tylko na jedynce 200 metrów, ale także na dwójce 500 metrów z Sylwią Szczerbińską. Sylwia się do nas zwróciła, czy możemy spróbować. Wyszło bardzo dobrze i będziemy reprezentować nasz kraj na igrzyskach. Wydaje mi się, że jednostronnej dwójce dużo łatwiej się zgrać niż w dwójce, w której osoby wiosłują po prawej i po lewej stronie. My zawsze ze sobą współdziałamy i chcemy płynąć w jednym kierunku, a często zdarza się, że gdy jest prawy i lewy zawodnik, to jeden chce na przykład płynąć troszeczkę bliżej prawej boi, drugi bliżej lewej i przez to często ze sobą konkurują z prowadzeniem łodzi – powiedziała Borowska. Bezpośredni awans do finału z reprezentacji kanadyjek wywalczyli tez w konkurencji C2 500 metrów Wiktor Głazunow i Arsen Śliwiński.

Najmniej liczna w Szeged jest reprezentacja Polski kajakarek, bo trener Tomasz Kryk zaplanował, że zawodniczki, które będą rywalizować w igrzyskach w Paryżu nie wystartują na Węgrzech, a pojadą na zgrupowanie do Włoch. W mistrzostwach Europy startują zatem tylko cztery kajakarki. W czwartek bezpośrednie awanse do finałów A zapewniły sobie Katarzyna Kołodziejczyk i Sandra Ostrowska w K2 200 metrów, Justyna Iskrzycka w K1 1000 metrów oraz Iskrzycka i Kołodziejczyk w K2 500 metrów.

– W Szeged oprócz jedynki na tysiąc metrów mam jeszcze kilka innych startów, a wiedząc, że nie ma tu aż tak mocnej obsady, bo część olimpijczyków zdecydowała się trenować przez Paryżem i odpuścić te mistrzostwa, uznałam, że w jedynce też chcę popłynąć, żeby nie siedzieć i nie czekać na wyścigi – mówiła Iskrzycka.

Polka, która jest brązową medalistką igrzysk olimpijskich w Tokio w konkurencji K4 500 metrów stała się niejako ofiarą bogactwa w polskiej kadrze i nie zdołała przebić się do grona sześciu zawodniczek, które pojadą do Paryża. – Wiadomo, że dla każdego sportowca jest niezmiernie ważne, żeby być na igrzyskach i reprezentować kraj. Mnie się tym razem nie udało, dlatego jestem tutaj i tutaj będę dawała z siebie wszystko – dodała. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

W pozostałych konkurencjach Polacy będą rywalizować w półfinałach. Będą to Katarzyna Kołodziejczyk (K1 200 metrów), Rafał Rosolski (K1 500 metrów), Wojciech Pilarz i Wiktor Leszczyński (K2 500 metrów), Magda Stanny (C1 500 metrów), Wiktor Głazunow (C1 1000 metrów), Kacper Sieradzan i Adrian Kłos (C2 1000 metrów) i Norman Zezula (C1 500 metrów).

Mistrzostwa Europy w Szeged, które są ostatnim poważnym startem przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu, potrwają do niedzieli.

Paweł Hochstim, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Grzegorz Michałowski, Biuro Prasowe PZKaj

Oświadczenie Zarządu Polskiego Związku Kajakowego

Uprzejmie informujemy, iż Zarząd Polskiego Związku Kajakowego w trybie online w dniu 11 czerwca podjął decyzję o zawieszeniu w prawach zawodnika Kacpra Sztuby. Powodem tej decyzji jest szkalowanie Polskiego Związku Kajakowego poprzez podawanie nieprawdziwych informacji dotyczących manipulacji systemem kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich w Paryżu.

Kacper Sztuba w dniu 9 czerwca 2024 w godzinach wieczornych opublikował w mediach społecznościowych post, w którym w sposób wysoce krzywdzący, a przede wszystkim niezgodnie z prawdą zarzucił PZKaj rzekomą manipulację przy ustalaniu zasad kwalifikacji olimpijskich na dwa dni przed startem. Nie było to pierwsze tego typu zachowanie zawodnika.

Sprawa zachowania Kacpra Sztuby zostanie skierowana do Komisji Dyscyplinarnej Polskiego Związku Kajakowego. Po zbadaniu sprawy przez w/w komisję Zarząd Polskiego Związku Kajakowego rozpatrzy ewentualne skierowanie sprawy do sądu w związku z naruszeniem dóbr osobistych PZKaj.

Dużo doświadczenia Polaków podczas PŚ w kayak crossie w Pradze. Na igrzyska jednak bez zmian [WIDEO]

Nie udało się zawodnikom reprezentacji Polski w kayak crossie osiągnąć na tyle dobrych wyników na zawodach Pucharu Świata w Pradze, by wywalczyć awans na igrzyska olimpijskie. Oznacza to, że w Paryżu biało-czerwonych w debiutującej dyscyplinie będą reprezentować Klaudia Zwolińska i Mateusz Polaczyk.

Zawody w Pradze były ostatnią kwalifikacją olimpijską w kayak crossie. Do zdobycia były po trzy przepustki na igrzyska zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. Wystartowali w niej zawodnicy, którzy do tej pory nie wywalczyli dla narodowego komitetu olimpijskiego kwalifikacji na imprezę czterolecia w Paryżu. Polskę reprezentowali Dominika Brzeska, Michał Pasiut, Jakub Brzeziński i Mikołaj Mastalski. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

Nasi zawodnicy, których wspiera PGE Polska Grupa Energetyczna S.A. niemal zgodnie z planem zakończyli pierwsze przejazdy. Zarówno Brzeska, jak i Pasiut oraz Mastalski przyjechali na metę jako drudzy, co dało im awans do kolejnej rundy. Jedynie Brzeziński zajął trzecią lokatę i o przetrwanie w zawodach musiał walczyć w repasażach. W dodatkowym wyścigu zajął drugie miejsce i ostatecznie awansował dalej.

Ale awansu do ćwierćfinału już nie było. Brzeska w swoim drugim niedzielnym przejeździe była czwarta i zakończyła występ. – Był to mój pierwszy start w dużych zawodach w kayak crossie, a u mnie w grupie nie brakowało naprawdę mocnych zawodników – mówi Brzeska. – Jestem zadowolona, chociaż wyeliminował mnie błąd, a nie byłam pewna, że go popełniłam. Jechałam zatem do końca, ale nie udało się awansować dalej.

Przepustki do ćwierćfinału nie wywalczyli także trzej przedstawiciele męskiej rywalizacji. Mastalski i Pasiut na mecie byli trzeci, a Brzeziński przypłynął ostatni. – Kayak cross to dyscyplina, w której każdy ma szansę. Nie można nikogo lekceważyć, trzeba jechać skupionym od samego początku do końca. Niestety, mi nie wyszło, ale taki jest sport. Cieszę się jednak, że nabieram doświadczenia, co jest bardzo cenne. Teraz celuję w mistrzostwa świata do lat 23 i tam będę walczył o najwyższe cele – komentuje Mastalski.

Piotr Prusak, trener koordynator polskiej kadry w kayak crossie nie ukrywa jednak, że jest dumny z naszych reprezentantów za to, że podjęli rękawicę. – Jechaliśmy tutaj bez oczekiwań, chociaż zawsze ta nutka nadziei jest – mówi szkoleniowiec. – Robiliśmy, co mogliśmy i nie mamy sobie nic do zarzucenia. Liczyliśmy też trochę na szczęście, bo nasza kadra pokazała, że jest dobrze przygotowana fizycznie i że trzeba się z nami liczyć. To też ogromne doświadczenie, bo zawodnicy mogli poprzepychać się z większymi od siebie i to musi dać efekt w przyszłości.

W Paryżu prawo startu otrzymają zatem Mateusz Polaczyk i Klaudia Zwolińska, którzy wywalczyli kwalifikację w slalomie. – Być może dołączy do nich też Grzegorz Hedwig, ale to będzie już jego decyzja – kończy Prusak.

Maciej Nowocień, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Przemysław Szyszka, Biuro Prasowe PZKaj

Co wyścig to medal! Polacy kończą Puchar Świata w Poznaniu z 22 krążkami! [WIDEO]

Niedzielne wyścigi finałowe podczas Pucharu Świata w sprincie kajakowym w Poznaniu były niezwykle miłe dla polskich kibiców. Biało-czerwoni niemal w każdym starcie zdobywali medal, a łącznie podczas trzech dni rywalizacji na Torze Regatowym Malta wywalczyli ich aż 22!

Pierwszy niedzielny medal dla Polski wywalczył Jakub Stepun, który był drugi na 200 m w kategorii K1. Co prawda nie jest to już konkurencja olimpijska, ale sam zawodnik przyznaje, że miło było mu przypomnieć sobie stare czasy, kiedy trenował na tym dystansie do igrzysk w Tokio. — To było tak w ramach rozrywki, a Puchar Świata w Poznaniu kończę ze złotem, srebrem, brązem i czwartym miejscem, więc mam cały komplet — śmieje się zawodnik. — Myślę, że optymistycznie mogę patrzeć w przyszłość, tym bardziej, że wiem, co poprawić. Te zawody dały mi dużo fajnych doświadczeń i cieszę się, że mogłem sprawić polskim kibicom radość. Dzisiaj jest też Dzień Mamy, więc to dla niej najlepszy prezent.

Kilka chwil później na torze były już zawodniczki startujące w C-1 na 200 metrów. Dorota Borowska, która za kilka miesięcy w Paryżu chce wywalczyć medal igrzysk olimpijskich, na metę przypłynęła druga i może cieszyć się ze srebrnego medalu Pucharu Świata w Poznaniu. — Jestem przede wszystkim zadowolona z tego, że udało się poprawić starty, z których nie byłam do końca zadowolona podczas poprzedniego Pucharu Świata – mówi zawodniczka. — Teraz wystartowałam z zimną głową, w dobrym stylu i mogłam popłynąć to, co umiem. Jeśli chodzi o przygotowania do igrzysk, to wszystko przebiega zgodnie z planem. Może będzie jakaś niespodzianka, ale o tym na razie nie chcę mówić. Puchar Świata to zawsze starty kontrolne, przeciwniczki też sprawdzają się na tle swoich rywalek. Wiem, nad czym pracować i z nadzieją patrzę w przyszłość.

Borowska podkreśla także fakt, że w Polsce startuje się bardzo dobrze, a to za sprawą kibiców, którzy głośno dopingują kajakarzy podczas zawodów. Polscy zawodnicy wspierani są też przez sponsora głównego PGE Polską Grupę Energetyczną S.A.  — To jest zawsze na plus, dlatego uwielbiam zawody w Polsce. Na tym torze zostałam kiedyś mistrzynią Europy, w Krakowie wywalczyłam kolejne medale, a to dzięki mocy kibiców. Dziękujemy, że nas wspieracie — podkreśla srebrna medalistka w C-1 na 200 metrów.

https://youtu.be/qbDKYmmukpc

Świetnie zaprezentowali się także Kacper Sieradzan i Adrian Kłos, czyli nasi zawodnicy w C-2 na 1000 metrów. Chociaż warunki pogodowe nie do końca im sprzyjały, w finale na mecie zameldowali się jako trzecia osada i na szyjach zawisły brązowe medale. — Przy takiej temperaturze nie wiadomo jak się ubrać czy rozgrzać, było duszno, a do tego płynęliśmy delikatnie pod wiatr, więc te czasy nie były najlepsze. Dajemy jednak z siebie wszystko w każdych warunkach, co było widać podczas dzisiejszego wyścigu. Coraz lepiej się zgrywamy i to jest zdecydowanie na plus — podkreśla Kłos.

Sieradzan: — Był to jeden z najlepszych wyścigów w naszym wykonaniu. Od jakiegoś czasu świetnie się zgrywamy i czujemy, że to wszystko idzie w dobrą stronę. Z każdym treningiem widać znaczną poprawę, a mamy nadzieję, że na mistrzostwach Europy będzie jeszcze lepiej.

Polakom wciąż było mało medali podczas niedzielnych zmagań w Pucharze Świata. W C-1 na 1000 m biało-czerwoni wywalczyli aż dwa krążki! Najszybszy na torze okazał się Wiktor Głazunow, a trzecie miejsce zdobył wyjątkowo wyczerpany po wyścigu Łukasz Witkowski. — Jeśli się wygrywa, to zawsze wyścigi są dobre — uśmiecha się Głazunow. — Chciałem popłynąć bardzo agresywnie. Pierwsze 500 metrów było naprawdę szybkie jak na te warunki. Chciałem też sprawdzić jak moje ciało zachowa się w takim tempie od początku do końca i cieszę się, że nie było tego “zderzenia ze ścianą”. Fajnie też było pokazać się przed własną publicznością. Moja rodzina zawsze jeździ na zawody w całej Europie i chcę im za to podziękować, podobnie jak każdemu, kto nas wspiera, zarówno na trybunach, jak i przed telewizorami. To naprawdę dużo dla nas znaczy i zostawiamy całe serce w rywalizacji na torze.

Ostatnią polską medalistką pierwszej sesji niedzielnych zmagań na Torze Regatowym Malta została Anna Puławska, która wystartowała na 500 m w K-1. Dla jednej z najbardziej utytułowanych polskich kajakarek była to wyjątkowo trudna rywalizacja, a ostatecznie na mecie zameldowała się jako trzecia i wywalczyła brązowy medal. — Ten wyścig kosztował mnie najwięcej sił, co było widać po zakończeniu na mecie. Dawno nie miałam takiego “odjazdu”. Ale jest to dobry prognostyk na nadchodzący sezon. Założenia od trenera zostały wykonane. Miałam od początku do końca popłynąć swój wyścig i sprawdzić, na jakim etapie teraz jesteśmy. Wywalczyłam medal, więc jest optymistycznie — skomentowała Puławska.

W sesji popołudniowej wiele powodów do radości kibicom dali także polscy zawodnicy startujący w C-1 na 5000 metrów. Pierwszy na mecie zameldował się Mateusz Borgieł, a drugi był Kyrylo Krasinskyi! — Wyścig nie należał do łatwych, ale czuję się mocny na przenoskach, co zaprocentowało tym, że wygrałem. To mój pierwszy medal w Pucharze Świata, a wywalczyłem go w Poznaniu, przed własną publicznością, więc jestem jeszcze bardziej zadowolony – skomentował Borgieł.

Dodajmy, że w finale B wyścigu K-1 na 1000 m Przemysław Rojek był siódmy, a w finale B w K-1 na 500 m drugie miejsce wywalczyła Adrianna Kąkol. Ponadto, w finale A wyścigu C-1 na 5000 m Paulina Grzelkiewicz zanotowała czwarty czas. W ostatnim wyścigu całych regat Przemysław Rojek był dziesiąty w K-1 na 5000 m, a Piotr Morawski nie ukończył startu.

Łącznie reprezentanci Polski podczas Pucharu Świata w Poznaniu wywalczyli aż 22 medale! — To był naprawdę fantastyczny puchar. Co prawda z nieco mniejszą obstawą, ale wciąż bardzo mocną. Pokazaliśmy, że idziemy w dobrym kierunku, zarówno sportowo, jak i organizacyjnie. Naprawdę jest się czym chwalić – mówi Jolanta Rzepka, sekretarz generalna PZKaj. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland. — Jako związek i komitet organizacyjny przygotowujemy się do mistrzostw świata, które odbędą się w Polsce w 2026 roku. To efekt doskonałej pracy naszej ekipy.

Maciej Nowocień, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Łukasz Szeląg, Biuro Prasowe PZKaj

PŚ w kajakarstwie w Poznaniu. Malta gotowa na eksplozję sportowych emocji!

Na niespełna dobę przed rozpoczęciem zawodów Pucharu Świata w sprincie kajakowym na poznańskim Jeziorze Maltańskim wszystko jest już dopięte na ostatni guzik. Organizatorzy przygotowani, zawodnicy również. A kibice mają prawo spodziewać się zaciętej rywalizacji i… polskich sukcesów na dwa miesiące przed igrzyskami olimpijskimi.

 Cisza przed burzą – to według słownika języka polskiego „moment pozornie spokojny, ale w rzeczywistości pełen ukrytego napięcia, poprzedzający jakieś (…) gwałtowne wydarzenia, których się spodziewamy”. W przypadku pucharowych zawodów w kajakarstwie w Poznaniu można to wyrażenie rozumieć dwojako. Idiomatycznie, czyli jako zapowiedź wielkich emocji, których z pewnością będziemy świadkami w nadchodzący weekend. Ale i dosłownie, bo w czwartek nad tutejszym torem regatowym na Jeziorze Maltańskim przetoczyło się kłębowisko chmur. Postraszyło, zajrzało swoim groźnym okiem na przygotowany do zawodów akwen i… odpuściło. – Dziś może rzeczywiście trochę popadać, ale od jutra pogoda ma być dla nas bardzo  łaskawa – zapewniał, patrząc na ten spektakl zjawisk atmosferycznych, trener kadry kajakarzy, Ryszard Hoppe.

Wszyscy uczestnicy konferencji prasowej zapowiadającej to wyjątkowe wydarzenie, którzy w czwartek w samo południe spotkali się z dziennikarzami w sali pod trybuną główną, zgodzili się więc co do jednego: żadnej burzy nie będzie! No, może nie tylko co do jednego, bo zdaniem naszych kajakarek i kajakarzy tor jest znakomicie przygotowany, a forma przed igrzyskami coraz wyższa.

Potwierdzają to kajakarze z osady K2 na 500 m – Jakub Stepun i Przemysław Korsak – którzy niedawno w Segedynie wywalczyli olimpijską kwalifikację. Stepun czuje się na tyle mocny, że zamierza odnieść sukces we wszystkich czterech konkurencjach, w których będzie brał udział. – Trenuję na tym torze od początku liceum, czyli od momentu, w którym trafiłem do sekcji poznańskiego AZS AWF. Chcę dać naszym kibicom powody do radości – mówił z uśmiechem.

Uśmiech nie schodzi też z twarzy Przemysława Korsaka. Jeszcze niedawno ten zawodnik zdobywał w czwórce medale młodzieżowych mistrzostw świata. Teraz, wspólnie ze Stepunem, ma już olimpijską kwalifikację na Paryż i… spokojną głowę. – Ogólnie zbytnio nie stresujemy się startami, bo zachowujemy się profesjonalnie. Chcemy pokazać to, co na treningach i jeszcze coś do tego dodać. Na pewno po kwalifikacji jesteśmy dużo spokojniejsi. Staramy się utrzymać najwyższą formę. Ale już teraz widać, ze wskoczyliśmy na bardzo wysoki poziom. Nawet te nasze słabsze momenty w tym roku są i tak bardzo dobre. Tor w Poznaniiun jest dla mnie bardzo ważny, bo między zgrupowaniami trenuję właśnie tutaj. Praktycznie w centrum miasta i to też robi ogromne wrażenie. Na pewno chcemy wygrać nasze wyścigi!

– Kiedy trzy lata temu przejmowałem kadrę kajakarzy, ekipa składała się właściwie niemal z samej młodzieży. Teraz ci panowie już okrzepli i wskoczyli na wysoki poziom. Możemy liczyć na ich zaangażowanie i formę sportową – chwalił swoich podopiecznych doświadczony trener Hoppe.

Do startu pierwszych wyścigów w stolicy Wielkopolski zostały już ostatnie godziny. Wiadomo, że w Poznaniu zobaczymy kajakarzy z 37 federacji i reprezentacji ICF, a wśród nich wielu znakomitych zawodników, m.in. pięciokrotną mistrzynię olimpijską Nowozelandkę Lisę Carrington czy polskie medalistki igrzysk z Tokio – Karolinę Naję, Annę Puławską, Helenę Wiśniewską i Justynę Iskrzycką.

Naja to legenda polskiego kajakarstwa. Czterokrotna medalistka olimpijska, szlakowa „Atomówek”, jak nazwali naszą osadę kibice i dziennikarze. Dla niej start w Poznaniu też będzie bardzo ważny. – Stresik i adrenalina już się pojawiają, ale w odpowiednim momencie. Potrzebuję tego do rywalizacji. Ale na chwilę obecną czuję spokój i opanowanie. To właściwe podejście do tworzenia reprezentacji i osad. Kadra olimpijska na Paryż przecież właśnie teraz się tworzy. Na treningach czuję się bardzo dobrze, a na zawodach stabilnie. Staram się wykorzystać swoje doświadczenie, by stworzyć z dziewczynami szybkie łódki zarówno na Poznań, jak i na igrzyska. Tor w Poznaniu jest dobrze przygotowany do rywalizacji. Chyba mój ulubiony, bo przecież tu są polscy kibice!

Swojej zawodniczce wtóruje trener kadry, Tomasz Kryk, który lada dzień stanie przed bardzo trudnym zadaniem: selekcji zawodniczek do poszczególnych osad na igrzyska olimpijskie. Do Paryża może zabrać tylko sześć kajakarek, dlatego poznański PŚ będzie doskonałym miejscem do sprawdzenia ich formy. – Jeśli warunki na torze będą obiektywne, to obie nasze czwórki stać na rywalizację o medale w Poznaniu. Podobnie Anię z Karoliną. Nie startujemy już na 1000 metrów, bo nie da się tego pogodzić przy takim ułożeniu programy. Ale ja na to nie mam wpływu, koncentruję się na mojej drużynie – powiedział utytułowany szkoleniowiec. Partnerem Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

W konferencji prasowej wzięli również udział: dyrektor komitetu organizacyjnego PŚ Poznań 2024 Ireneusz Pracharczyk, dyrektor Wydziału Sportu UM Poznań Maciej Piekarczyk oraz prezes Polskiego Związku Kajakowego Grzegorz Kotowicz. Ten ostatni zwraca uwagę na wysoki poziom zgłoszonych zawodniczek i zawodników. – Trzeba powiedzieć, że to będą zawody specyficzne. Nie jest to kwalifikacja na igrzyska, ale dla wielu reprezentacji ważny sprawdzian. Nie ma rekordu frekwencji, jednak ci, którzy są na listach startowych prezentują bardzo wysoki poziom. Trenerzy obserwują swoich zawodników i myślą, jak złożyć osady na Paryż. Poznań jak zwykle, dostarcza nam dużo emocji i dużo medali. Jest kilka mocnych ekip: Niemcy, Nowozelandczycy, Ukraińcy. Zapowiada się zacięta rywalizacja – mówił Kotowicz.Polską reprezentację wspiera PGE Polska Grupa Energetyczna S.A. Przed rokiem biało-czerwoni wygrali w Poznaniu klasyfikację generalną, zdobywając 12 medali. Teraz również liczą na grad medali.

Początek trzydniowego PŚ w sprincie kajakowym w Poznaniu w piątek, 24 maja, o godzinie 10:00, a medale zostaną rozdane w sobotę (przedpołudniowa sesja medalowa od 10:0, a popołudniowa od 14:16) i w niedzielę (od 10:34 i od 14:04). Wstęp na regaty jest bezpłatny.

Biuro Prasowe Polskiego Związku Kajakowego

Klaudia Zwolińska tym razem bez medalu. „Czuję potencjał”

Nie udało się Klaudii Zwolińskiej wywalczyć drugiego medalu mistrzostw Europy w slalomie kajakowym w Lublanie. Choć Polka stawiała sobie wysokie cele, po emocjonującym wyścigu półfinałowym w kayak crossie musiała uznać wyższość rywalek. — Czuję jednak coraz większy potencjał — zaznacza nasza zawodniczka.

Legendarny tor Tacen wciąż jest szczęśliwy dla biało-czerwonych. Przed siedmioma laty biało-czerwoni wywalczyli na nim aż pięć medali mistrzostw Europy. Mistrzem Starego Kontynentu w K-1 został Mateusz Polaczyk, srebro zdobył Dariusz Popiela, a obaj w drużynie z Maciejem Okręglakiem sięgnęli po brąz. Ponadto, biało-czerwoni sięgnęli wówczas również po srebra w C-2 za sprawą Andrzeja i Filipa Brzezińskich oraz zespołowo (Marcin Pochwała/Piotr Szczepański, Andrzej Brzeziński/Filip Brzeziński, Michał Wiercioch/Grzegorz Majerczak). Partnerem Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

Kolekcję medali ME zdobytych w Słowenii powiększyła w środę Klaudia Zwolińska i jako jedna z kandydatek do podium przystępowała do czwartkowej rywalizacji w kayak crossie. Liderka reprezentacji Polski wspieranej przez PGE Polską Grupę Energetyczną S.A., która w środę wywalczyła srebro w crossowym sprincie, bez problemu awansowała do półfinału wygrywając czwartkowy wyścig ćwierćfinałowy. Niestety, na tym etapie zakończyła swój start i zajmując czwarte miejsce w swoim biegu nie zdołała awansować do decydującego o medalach wyścigu.

W półfinale Klaudia została przyblokowana, bo dość mocno zwarła się z Eliską Mintalovą, czyli zawodniczką ze Słowacji. To sprawiło, że ten wyścig był bardzo emocjonujący, ale niestety nie udało jej się awansować do finału. Półfinał to zawsze półfinał, chociaż wiadomo, że jeśli już się do niego awansuje, to chce się więcej. Tym bardziej, że w wyścigu ćwierćfinałowym, który Klaudia wygrała w cuglach, pokazała, że jest w naprawdę dobrej dyspozycji. Celowaliśmy wysoko, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Teraz będziemy starali się wywalczyć krążki w wyścigach slalomowych ocenia Jakub Chojnowski, trener główny polskiej reprezentacji.

Sama zawodniczka ambitnie podkreśla, że liczyła na nieco lepszy występ, tym bardziej, że w kayak crossie czuje się coraz lepiej. Nie czuję wielkiego rozczarowania, po prostu staram się wyciągnąć wnioski na przyszłość. Nie ukrywam, że głównie skupiam się na slalomie i dopiero po nim startuję w kayak crossie, ale przez pogodę harmonogram w Lublanie został zburzony i te wyścigi były dla mnie dużym zaskoczeniem. Mój medal w sprincie pokazał jednak, że jest duży potencjał i mamy się z czego cieszyć mówi Zwolińska.

Wracając do samego wyścigu półfinałowego, Polka podkreśla, że nie był łatwy. Trzymałyśmy się z rywalkami cały czas razem i ciężko było się przepchnąć. Duże znaczenie miało po prostu szczęście. Wiem jednak, jakie błędy popełniłam i co mogę następnym razem poprawić. Coraz fajniej startuje mi się w kayak crossie i będę dalej doskonalić te przejazdy kończy zawodniczka.

Piątek jest dniem przerwy od zmagań w ramach ME 2024. W sobotę zostaną rozdane indywidualne i drużynowe medale w K-1, a w niedzielę indywidualne i drużynowe w C-1. Teraz czekamy na informacje od organizatora odnośnie sobotnich startów, bo ze względu na zmianę terminów musimy się dostosować treningowo, by być w jak najlepszej formie. Mamy też nadzieję, że pogoda pozwoli nam na swobodną rywalizację kończy Chojnowski.

Maciej Nowocień, Biuro Prasowe PZKaj

Osiem medali Polaków w kajakarskim Pucharze Świata w Szeged. Znakomity początek sezonu biało-czerwonych

Kajakarz Jakub Stepun w K1 200 metrów i dwójka kanadyjkarzy Kacper Sieradzan i Adrian Kłos w C2 1000 metrów zdobyli dwa srebrne medale dla polskiej ekipy ostatniego dnia zmagań w zawodach Pucharu Świata w węgierskim Szeged. Biało-czerwoni kończą udział w pierwszej w tym sezonie międzynarodowej z ośmioma medalami – jednym złotym, sześcioma srebrnymi i jednym brązowym.

Największe powody do radości mają kajakarze, którzy po latach posuchy wyjeżdżają z Szeged z dwoma medalami – Stepuna w K1 200 metrów i Sławomira Witczaka w K1 500 metrów – oraz kwalifikacją olimpijską dwójki, którą tworzą Stepun i Przemysław Korsak.

– Myślę, że w tym roku zrobiliśmy ogromny postęp treningowo, co bardzo nas wzmocniło, a te zawody były potwierdzeniem tego, że idziemy w dobrą stronę i teraz szykujemy się do igrzysk. Dziś ta jedynka dwieście tak naprawdę była wisienką na torcie, żeby się rozerwać trochę po tej kwalifikacji, po tych wyścigach na dwójkach, w których zajęliśmy siódmą lokatę i jesteśmy w kontakcie z czołówką – mówił Stepun.

Trener Ryszard Hoppe, który wprowadził po latach przerwy polskich kajakarzy na igrzyska olimpijskie i podium międzynarodowych zawodów podkreśla, że sukcesy nie wzięły się przez przypadek. – Po tej takiej dziurze, która była od lat, ten młody zespół pokazał swoją wartość i tak, jak już wcześniej mówiłem, mają bardzo realne szanse stworzenia grupy zawodników, którzy na następne igrzyska na pewno będą walczyć o czołowe miejsca. Cieszę się bardzo, bo pracowaliśmy ciężko, a ci zawodnicy uwierzyli w mój plan. Zawsze na początku jest trudno przekonać, a ta grupa zawierzyła. Ta, co nie zawierzyła, jest tam, gdzie jest – powiedział Hoppe.

Czy szkoleniowiec ma już plan przygotowań do igrzysk? – Ostatnimi nocami budzą się o trzeciej, czasem wpół do czwartej i myślę, jak to wszystko ułożyć. W głowie wszystko mam już poukładane, a jak wrócimy do Wałcza to spokojnie usiądę i przełożę to na papier – zapewnił. Polską kadrę wspiera sponsor główny PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

Drugi niedzielny medal dla Polski wywalczyli kanadyjkarze Kacper Sieradzan i Adrian Kłos w C2 1000 metrów. – To był bardzo dobry bieg, popłynęliśmy tak, jak trzeba. Wyjeżdżamy z Szeged zadowoleni, aczkolwiek bardzo szkoda, że chłopakom nie udało się wywalczyć kwalifikacji do igrzysk. Natomiast w Pucharze Świata zajęliśmy sporo bardzo wysokich miejsc – mówił Kłos.

– Było bardzo dużo mocnych osad, choćby Włosi, Brazylijczycy, czy Węgrzy, więc bardzo cieszymy się z tego srebra. Teraz przed nami Puchar Świata w Poznaniu, a później mistrzostwa Polski seniorów, gdzie będzie możliwość ścigania się o jedynkę na tysiąc metrów, czyli o igrzyska tak naprawdę. To są tak naprawdę najważniejsze zawody w tym sezonie, bo od tego zależy czy ktoś z nas, czy może Wiktor, a może Aleksander pojedzie na igrzyska startować w jedynce – dodał Sieradzan.

Nieco dalsze lokaty – ale w finałach A – wywalczyli kanadyjkarze, którzy wcześniej zapewnili polskiej reprezentacji kwalifikacje olimpijskie, czyli Dorota Borowska i Wiktor Głazunow. Borowska była ósma w C1 200 metrów, a Głazunow siódmy w C1 1000 metrów.

– Zawsze starty w Pucharach Świata traktujemy jako kontrolne i chcę porównać się do zawodniczek ze świata. Także tutaj podchodzę do tego wyniku bardzo spokojnie, z pokorą sportową, bo wiem co poprawić i nad czym pracować dalej. Do poprawy jest sporo, co jest korzystne, bo możemy to zrobić, dzięki czemu zbliżę się do czołowych zawodniczek. Na pewno dzięki pracy z psychologiem poprawiłam mental, ale trzeba pamiętać, że nigdy nie górowałam na zawodach Pucharu Świata. Po prostu rozpędzam się w sezonie – podkreśliła Borowska.

– Powolutku się rozpędzamy. To nie jest jeszcze szczyt i nie mam zamiaru budować ani na jeden, ani na drugi Puchar Świata stuprocentowej formy. Mam nadzieję, że powolutku, powolutku będę urywał te sekundy, aż dobiję do czołówki i będę walczyć o medale. Cały proces przygotowań musi być dopasowany do tych najważniejszych imprez, bo nie da się budować tych szczytów formy trzy, pięć czy dziesięć razy. Trzeba zdecydować na którą imprezę chcemy robić tę formę i liczyć na to, że się uda, bo to też nie jest takie proste, a czasem niuanse decydują o tym, czy ta forma jest, czy nie. Myślę, że trenerzy na pewno mają pomysł na mnie, ja też mam jakiś pomysł. Liczę, że jeszcze uda się wystartować w C2 na igrzyskach, ale czas pokaże. Miejmy nadzieję, że pokaże pozytywnie dla nas – dodał Głazunow.

Pozostali startujący w niedzielę Polacy nie zdołali wywalczyć miejsc w finałach A. Katarzyna Szperkiewicz na półfinałach zakończyła rywalizację w C1 200 i C1 500 metrów, Łukasz Witkowski był szósty w finale B C1 1000 metrów, Katarzyna Kołodziejczyk zajęła dziewiątą lokatę w finale B, a Sandra Ostrowska piątą w finale C w K1 500 metrów, a sobotni medalista Sławomir Witczak tym razem zajął trzecie miejsce w finale C K1 1000 metrów.

W sumie zatem biało-czerwoni zakończyli pierwsze zawody Pucharu Świata w Szeged z ośmioma medalami – złoty w C1 200 metrów wywalczył kanadyjkarz Oleksii Koliadych, srebrne zdobyły kajakarki (K4 500 metrów Karolina Naja, Anna Puławska, Adrianna Kąkol, Dominika Putto oraz K1 200 metrów Dominika Putto), kajakarze (K1 500 metrów Sławomir Witczak i K1 200 metrów Jakub Stepun) i kanadyjkarze (C2 mix 500 metrów Sylwia Szczerbińska i Aleksander Kitewski i C2 500 metrów Kacper Sieradzan i Adrian Kłos), a brązowy kajakarska Justyna Iskrzycka w K1 1000 metrów.

Kolejne zawody Pucharu Świata w kajakarskim sprincie odbędą się w dniach 24-26 maja w Poznaniu. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego jest Lotto i Suzuki Motor Poland.

Paweł Hochstim, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Radosław Jóźwiak, Biuro Prasowe PZKaj

Sześć medali Polaków w Szeged! Kajakarze dołączyli do sukcesów kajakarek i kadry kanadyjek

Polscy zawodnicy zdobyli w sobotę sześć medali pierwszych w tym roku zawodów Pucharu Świata w kajakarskim sprincie. W węgierskim Szeged na najwyższym stopniu podium stanął kanadyjkarz Oleksii Koliadych w C1 200 metrów, a sensacją jest srebro Sławomira Witczaka w kajakowej jedynce na dystansie 500 metrów. Również po srebro sięgnęły „Atomówki”, czyli kobieca czwórka na dystansie 500 metrów, najlepsza polska osada ostatnich lat.

Koliadych, mistrz świata z 2022 roku oraz medalista dwóch ostatnich mistrzostw Europy, wygrał bardzo pewnie i dopisał do swoich osiągnięć kolejny sukces. – Mogę śmiało powiedzieć, że to jest systematyczność na tym dystansie. Bardzo dobrze się czuję na tym dystansie. Może nie jest olimpijski, ale naprawdę jestem bardzo szczęśliwy, że pokonuje takich zawodników jak Litwin Henrikas Zustautas, bo to jest naprawdę wielki sportowiec. A ten czas, który dzisiaj osiągnąłem, czyli 38,5 sekundy, to jest naprawdę bardzo szybko i to jest mój osobisty rekord na tym dystansie, więc jestem bardzo, bardzo zadowolony – mówił Koliadych, który już za dwa tygodnie wystąpi w zawodach Pucharu Świata w Poznaniu. – Na tym się skupiam w tej chwili, a później czekają nas mistrzostwa Europy, później zobaczymy, co z igrzyskami, no i mistrzostwa świata w Uzbekistanie. To też fajna powinna być impreza.

To nie był jedyny medal Polaków w rywalizacji kanadyjek, bo po srebro w mikście na dystansie 500 metrów sięgnęli Sylwia Szczerbińska i Aleksander Kitewski. Polską kadrę wspiera sponsor główny PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

Dwa srebra i brąz wywalczyły polskie kajakarki – na drugim stopniu podium stanęła czwórka na dystansie 500 metrów, czyli Karolina Naja, Anna Puławska, Adrianna Kąkol i Dominika Putto oraz ponownie Putto po wyścigu w K1 200 metrów, a brązowy medal dorzuciła Justyna Iskrzycka w wyścigu K1 1000 metrów.

– Dzisiaj zeszłyśmy razem na wodę i naprawdę poczułam, że to już jest ten moment. Do tej chwili przygotowywałyśmy się całą jesień i zimę. Na pewno jest duży zapas tych szlifów, które nam są bardzo potrzebne, ale wiemy, że to przed nami i dlatego mamy duży spokój, a dzisiaj po prostu chciałyśmy się poddać tej rywalizacji i wyciągnąć z niej jak najwięcej – mówiła Naja.

– Przed wyścigiem trener nam powiedział, że mamy pojechać swój wyścig i sprawdzić na ile jesteśmy gotowe teraz. I faktycznie, od początku do końca jechałyśmy w swoim tunelu, zrealizowałyśmy cały plan i pokazałyśmy na co nas stać w tym momencie. Jesteśmy bardzo optymistycznie nastawione na nadchodzący sezon – dodała Puławska.

W kadrze kajakarek, która ma zapewnione sześć nominacji olimpijskich, jest największa rywalizacja o wyjazd do Paryża. Trener Tomasz Kryk zapowiedział, że 9 czerwca, czyli po mistrzostwach Polski, ogłosi skład na igrzyska. Jednocześnie zasugerował, że najtrudniej byłoby mu zrobić zmiany w czwórce, której budowa jest bardziej długotrwałym procesem.

– Skupiłyśmy się na tym starcie, nie czytałyśmy za dużo, nie szukałyśmy między wierszami. Byłyśmy po prostu bardzo sfokusowane na tym, co mamy tutaj pokazać, zrobić i z tego najbardziej się cieszymy. Chyba wiemy, że to jest po prostu proces i chcemy jak najlepiej pokazać na co nas stać podczas zawodów Pucharu Świata – mówiła Adrianna Kąkol.

– Staram się o tym nie myśleć i myślę, że dziewczyny również. Wiemy co mamy zrobić, jakie mamy punkty na naszej mapie w trakcie przygotowań. Realizujemy to i zobaczymy co będzie później – dodała Dominika Putto.

Podobnie podchodzi do tego Iskrzycka. – Na pewno to jest celem każdej z nas, żeby być w tym składzie, pojechać na igrzyska i walczyć o najwyższe trofea. Więc to jest istotne dla każdej z nas, ale skupiamy się na tym, co jest tu i teraz. Mamy swoje zadania do wykonania i na pewno trzeba być mentalnie dobrze przygotowanym, żeby znieść presję i stres, bo na pewno jest on wyjątkowy pod tym względem. Dziś emocje na pewno były spore, bo to są pierwsze międzynarodowe starty. Są na pewno elementy do poprawy, więc rezerwy jeszcze są – powiedziała Iskrzycka. Niewiele brakowało, a wywalczyłaby w sobotę jeszcze jeden brąz, w K2 500 metrów wspólnie z Katarzyną Kołodziejczyk. Niestety, Polki przegrały medal z osadą ze Szwecji o sześć setnych sekundy.

Fantastycznie w sobotę spisał się polski kajakarz Sławomir Witczak, który w ostatnich tygodniach wsiadł do jedynki i zaczął robić błyskawiczne postępy. Wprawdzie w czwartek nie udało mu się wywalczyć olimpijskiej kwalifikacji, ale w sobotę powetował sobie to srebrem w K1 500 metrów. Polscy kajakarze tegoroczny start w Szeged na pewno zapamiętają na długo, bo jeszcze niedawno mieli kłopoty, by zakwalifikować się do finału, a na Węgrzech wygrali nominację olimpijską w K2 500 metrów – a była tylko jedna! – oraz mają już medal Pucharu Świata.

– Pokazaliśmy to z chłopakami, że zrobiliśmy bardzo duży krok do przodu. Jedyne czego mi szkoda to ten mój tysiąc metrów na kwalifikacjach, ale po prostu muszę się jeszcze dużo nauczyć i pościgać. Mam nadzieję, że pokazujemy, że nie próżnujemy robimy dobrą robotę, a wyniki świadczą, że nie stoimy w miejscu i że cały czas się rozwijamy. Wiem, że wiele osób nas skreślało, ale to po prostu potrzeba trochę wiary i jeszcze paru miesięcy spędzonych na treningach, żeby rezultaty były lepsze, niż wszyscy zakładali – mówił Witczak.

Polski kajakarz już nie może doczekać się zawodów Pucharu Świata w Poznaniu, czyli przed własną publicznością. – Postaramy się w Poznaniu jeszcze więcej dać powodów do uśmiechu. Liczę, że na naszej ziemi też pokażemy dobrą formę i powalczymy o te najwyższe lokaty – dodał Witczak.

W sobotnich finałach A popłynęli także kanadyjkarze Aleksander Kitewski i Arsen Śliwiński w C2 500 metrów, kanadyjkarki Magda Stanny i Patrycja Mendelska w C2 200 metrów oraz kajakarze Jakub Stepun i Przemysław Korsak w K2 500 metrów. Osady w kanadyjkach zajęły szóste lokaty, a kajakarze uplasowali się na siódmej pozycji. Finał B w C1 500 metrów wygrał Juliusz Kitewski, piąte miejsce w finale B C2 500 metrów zajęli Kacper Sieradzan i Adrian Kłos, a siódme w finale B K1 200 metrów Julia Olszewska. Z kolei finał C w K2 500 metrów wygrali Wojciech Pilarz i Wiktor Leszczyński.

W niedzielę w Szeged ostatni dzień zawodów Pucharu Świata. Na razie w klasyfikacji medalowej biało-czerwoni zajmują piąte miejsce, a więcej krążków od nich mają tylko Węgrzy. Ostatniego dnia zmagań na Węgrzech pokażą się m.in. czołowi polscy kanadyjkarze Dorota Borowska i Wiktor Głazunow, a także Witczak, który tym razem powalczy o medal w K1 1000 metrów i Stepun rywalizujący w K1 200 metrów. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego jest Lotto i Suzuki Motor Poland.

Paweł Hochstim, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Radosław Jóźwiak, Biuro Prasowe PZKaj

Udana inauguracja Polaków w Pucharze Świata w Szeged. Kryk: Skład na igrzyska podam 9 czerwca

9 czerwca trener kadry kajakarek Tomasz Kryk ogłosi skład na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Kajakarki wywalczyły komplet sześciu kwalifikacji, ale nie jest wykluczone, że szkoleniowiec zabierze do stolicy Francji pięć zawodniczek. – Nie chcę, by ktoś pojechał na igrzyska tylko po to, żeby być statystą i je zaliczyć. Jeżeli z pięciu zawodniczek uda się wystawić najmocniejsze dwie jedynki, najmocniejsze dwie dwójki i najmocniejszą czwórkę, to pojedzie pięć – powiedział Kryk. Jego podopieczne, podobnie jak reprezentacje kajakarzy, kanadyjkarek i kanadyjkarzy rozpoczęły w piątek udział w pierwszych tegorocznych zawodach Pucharu Świata w węgierskim Szeged.

Jako pierwsze z polskiej ekipy na wodę zeszły Karolina Naja, Anna Puławska, Adrianna Kąkol i Dominika Putto, czyli eksportowa czwórka. Polki pewnie wygrały swój przedbieg i bezpośrednio awansowały do sobotniego finału.

– To było nasze czwarte zejście wspólne na trening, bo tak podchodzimy do tego Pucharu Świata. Jednak w naszych głowach i sercach na pewno jest rywalizacja sportowa, więc wewnętrznie podchodzimy bardzo bojowo nastawione, bardzo profesjonalnie, ale mamy z tyłu głowy, że to nie jest to, co jest wymagane na mistrzostwach świata, mistrzostwach Europy czy igrzyskach olimpijskich. Tutaj po prostu musimy poradzić sobie z tym, co mamy wypływane i dograne. A jest, jak widać po przedbiegu, dobrze. Bardzo potrzebowałyśmy takiego mocnego przejazdu i tego, żeby stanąć w bloki i poczuć tą adrenalinkę związaną ze startami międzynarodowymi. A w szczególności ja tego potrzebowałam, ponieważ wiem, że moja motywacja wtedy jest na wysokim poziomie – powiedziała Naja. Polską kadrę wspiera sponsor główny PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

– Formy szczytowej na te zawody nie szykowaliśmy, natomiast każdy wyścig traktujemy poważnie i chcemy się sprawdzić, gdzie w tym momencie jesteśmy na tle świata. Cieszę się, że przyjechała cała światowa czołówka, możemy się pościgać i zobaczyć, co jeszcze trzeba poprawić, aby być już gotowym w tym kluczowym momencie – dodała Puławska.

Trener Tomasz Kryk podkreśla, że skład na igrzyska poda 9 czerwca. – Jadąc do Paryża chcę rozwiać wszelkie wątpliwości, że dobrze postawiłem w mojej obiektywnej ocenie. To będzie ocena oparta o szesnaście lat doświadczeń, o wyniki badań, o to, co zawodniczki prezentują w poszczególnych sezonach, a nie tylko na jednych regatach. Wiem, na co stać dwójkę Naja i Puławska, wiem na co stać czwórkę wicemistrzyń świata z zeszłego roku, ale szukam jeszcze pewnych rozwiązań. Chce móc spokojnie spojrzeć w lustro 7 sierpnia, kiedy się rozpoczną regaty, że dałem wszystkim szansę. 9 czerwca ostatecznie ogłoszę skład olimpijski. Mamy sześć kwalifikacji, sześć zawodniczek może jechać, ale to jeszcze zobaczymy, bo być może nie potrzeba nam sześciu kajakarek. Nie chcę, by ktoś pojechał na igrzyska tylko po to, żeby być statystą i je zaliczyć. Jeżeli z pięciu zawodniczek uda się wystawić najmocniejsze dwie jedynki, najmocniejsze dwie dwójki i najmocniejszą czwórkę, to pojedzie pięć, a jedno miejsce oddamy jakiejś reprezentacji, która pewnie z wytęsknieniem na to wyczekuje. My dostaliśmy takie miejsce w 2012 roku – powiedział Kryk.

–  Już od lat jest taka sama zasada i jesteśmy do tego przyzwyczajone. Wiemy, że ostateczny skład trener poda dopiero po mistrzostwach Polski seniorów w czerwcu i tak naprawdę skupiamy się na tym, aby jak najlepiej tam wypaść i pokazać pierwszy szczyt swojej formy i udowodnić, że to my zasłużyłyśmy na to, aby pojechać na igrzyska olimpijskie – dodała Puławska.

Czy szkoleniowiec przewiduje spore zamieszanie w osadach? – Absolutnie na razie nie mam tego składu w głowie. Mogę powiedzieć, że najbliżej decyzji jestem z osadą K4 500 metrów, bo jest to konkurencja bardzo złożona, wiele czynników tam odgrywa rolę i ta osada, która powstała w 2022 roku przed zdobyciem tytułu mistrzyń świata, to zespół w srtu procentach, na lądzie i na wodzie. Budowanie czwórki to jest proces, tego nie da się zrobić w ciągu miesiąca. Natomiast łódki krótsze, czyli dwójki i jedynki, to już jest łatwiejsza sprawa. Karolina Naja potwierdza od wielu lat, że jest wspaniałą szlakową, z Anią Puławską stworzyły fajny duet, więc będę jeszcze kombinował – powiedział.

W sobotnim finale czwórek w Szeged popłyną dwie polskie osady, bo swój półfinał wygrały Martyna Klatt, Sandra Ostrowska, Julia Olszewska i Helena Wiśniewska. W finale zameldowała się też zwyciężczyni półfinału w K1 1000 metrów Justyna Iskrzycka, która kolejny finał wywalczyła wygrywając razem z Katarzyną Kołodziejczyk w K2 500 metrów. W finale K1 200 metrów popłynie też Dominika Putto, która wygrała swój półfinał, a w tym samym biegu miejsce w finale B zapewniła sobie Julia Olszewska.

Powody do radości mogą mieć też kajakarze, którzy wywalczyli dwa awanse do finałów A – Sławomir Witczak wygrał półfinał w K1 500 metrów, a Jakub Stepun i Przemysław Korsak zajęli drugie miejsce w półfinale K2 500 metrów.

Gorzej pierwszego dnia poszło kanadyjkarkom – żadna z dwóch osad w C2 500 metrów – w tym Sylwia Szczerbińska i Julia Walczak, które wywalczyły już wcześniej kwalifikację olimpijską – nie przebiła się do finału. W nim popłynie za to dwójka kanadyjkarzy Aleksander Kitewski i Arsen Śliwiński, którzy przyjechali do Szeged w celu wywalczenia kwalifikacji olimpijskiej, ale ulegli na centymetry osadzie rosyjskiej, nazywanej przez szefów Międzynarodowej Federacji Kajakowej „sportowcami neutralnymi”. W piątek pewnie wygrali swój przedbieg i wywalczyli awans do finału.

– Jakoś się trzeba było z tym pogodzić, to już jest historia, a teraz wiemy, że są Puchary Świata, a później mistrzostwa Europy. Jeszcze też ostatecznie nie wiadomo, jak się wyjaśni sytuacja, może będzie szansa na dziką kartę, zobaczymy. Dlatego po prostu bardziej skupiamy się na tym, żeby zmienić przyszłość niż na tym, czego nie możemy już zrobić – mówił Śliwiński.

– Jesteśmy w bardzo dobrej formie, już pokazywały to przyjazdy w Wałczu, czy te dwa biegi tutaj. Walczymy dalej, sprzedajemy swoje umiejętności w stu dziesięciu procentach i jedziemy przed siebie. Nie oglądamy się na to, co było, bo to już jest, jak Arsen powiedział, historia – dodał Kitewski.

Pewnie do finału w C1 200 metrów awansował Oleksii Koliadych, natomiast Juliusz Kitewski swój start zakończył w półfinale, a na dystansie 500 metrów zapewnił sobie miejsce w finale B. W finale B C2 500 metrów popłyną z kolei Kacper Sieradzan i Adrian Kłos.

Równocześnie z zawodami Pucharu Świata w Szeged trwają mistrzostwa świata w parakajakarstwie, które są jednocześnie kwalifikacjami do igrzysk paraolimpijskich. W piątek awans do Paryża zapewniła sobie Monika Kukla w kategorii VL3 200 metrów, która wygrała finał B. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego jest Lotto i Suzuki Motor Poland.

Paweł Hochstim,
fot. Radosław Jóźwiak

Witczak bez olimpijskiej kwalifikacji, ale reprezentacja kajakarzy ma co świętować w Szeged

Po środowym wielkim sukcesie Jakuba Stepuna i Przemysława Korsaka, jakim było wywalczenie olimpijskiej kwalifikacji, w czwartek w Szeged o olimpijską przepustkę walczył w K1 1000 metrów Sławomir Witczak. Polak bardzo dobrze pokazał się w przedbiegu, w którym był drugi, ale w półfinale nie mógł poradzić sobie z falami i finiszował na szóstej pozycji.

– Szczerze do teraz nie wiem co się wydarzyło. Muszę obejrzeć, przeanalizować. Ciężko mi się jechało. W przedbiegu czułem, że jeszcze była rezerwa, że trochę jednak źle to rozegrałem, ale w tym finale po pierwszych czterystu metrach ciężko mi się jechało i nie mogłem przezwyciężyć tych fal. Mimo, że wiatr był w plecy to jednak te fale mam wrażenie, że najbardziej mnie hamowały – mówił Witczak.

Trener polskich kajakarzy Ryszard Hoppe decyzję o starcie Witczaka w jedynce podjął dopiero podczas ostatniego zgrupowania, gdy zawodnik zaczął robić ogromne postępy podczas wspólnych treningów ze znakomitym Portugalczykiem Fernando Pimentą. – Sławek jest dla mnie białą kartką. Wiem, że jest znakomicie przygotowany, ale zobaczymy na ile to wystarczy – mówił jeszcze w środę.

– Dla wszystkich chyba to była niespodzianka, ale wskoczyłem do tej jedynki, a jadąc tu wiedziałem, że nie jadę tu nic wygrać, nic przegrać. Po prostu tu przyjechałem i chciałem dać z siebie wszystko. Wydaje mi się, że dałem. Ja jestem mocno, mocno zmęczony, ale mówię zobaczymy jak to dalej będzie i jeżeli faktycznie potrenuję troszkę więcej to czy będzie jeszcze szybciej. Mam nadzieję, że tak i na to liczę. Czy zostanę w tej jedynce? Zobaczymy, co czas pokaże i co się wyklaruje w najbliższych dniach, ale wydaje mi się, że jest to jakiś pomysł na mnie – dodał reprezentant Polski. Polską kadrę wspiera sponsor główny PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

https://youtu.be/xHoJDBIPIXw

Mimo braku kwalifikacji Witczaka polscy kajakarze mają powód do wielkiej radości, bo dzień wcześniej we wspaniałym stylu olimpijskie przepustki wywalczyli w K2 500 metrów Jakub Stepun i Przemysław Korsak. Witczak nie ma wątpliwości, że awans olimpijski Stepuna i Korsaka napędzi całą młodą grupę prowadzoną przez trenera Hoppe. – Ja po obejrzeniu eliminacji przez dwadzieścia minut dochodziłem do siebie, bo takie były emocje. Finał obejrzałem więc już po czasie, gdy znałem wyniki. Mega się cieszę, uważam, że chłopaki zasłużyli na to. Trzymam za nich bardzo mocno kciuki, żeby w Paryżu pokazali, że naprawdę polskie kajaki są na dobrym poziomie – powiedział Witczak.

Przypomnijmy, że kwalifikacji nie udało się zdobył dwójce kanadyjkarzy Aleksandrowi Kitewskiemu i Arsenowi Śliwińskiemu, którzy finiszowali w finale na drugiej pozycji tuż za osadą z Rosji. Szefowie Międzynarodowej Federacji Kajakowej zdecydowali się dopuścić Rosjan i Białorusiów do startu w kwalifikacjach, co nie podoba się przedstawicielom wielu krajów wspierających Ukrainę w obronie przed rosyjską agresją. Prezes Polskiego Związku Kajakowego Grzegorz Kotowicz poinformował w czwartek, że polska ekipa złożyła w tej sprawie oficjalny protest do federacji.

Kwalifikacje olimpijskie w Szeged zakończyły się w czwartek, ale już w piątek na tym torze rozpoczną się pierwsze tegoroczne zawody Pucharu Świata. Już pierwszego dnia do rywalizacji przystąpi m.in. najmocniejsza polska ekipa ostatnich lat, czyli kobieca czwórka w składzie Karolina Naja, Anna Puławska, Dominika Putto i Adrianna Kąkol. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego jest Lotto i Suzuki Motor Poland.

Paweł Hochstim, HONEST MEDIA Team
fot. Radosław Jóźwiak, HONEST MEDIA Team

Stepun i Korsak powalczą o medal w igrzyskach w Paryżu! Znakomity występ polskich kajakarzy w kwalifikacjach w Szeged

Jakub Stepun i Przemysław Korsak wywalczyli kolejną kwalifikację dla polskiego kajakarstwa na igrzyska olimpijskie! Polska dwójka we wspaniałym stylu wygrała w Szeged bieg, który dawał ostatnią przepustkę na tym dystansie do Paryża. Nie udało się to za to kanadyjkarzom Aleksandrowi Kitewskiemu i Arsenowi Śliwińskiemu, którzy przegrali z dopuszczonymi do rywalizacji Rosjanami, nazywanymi tu „sportowcami neutralnymi”. W czwartek o kwalifikację powalczy jeszcze ostatni polski kajakarz Sławomir Witczak, który będzie rywalizował w K1 1000 metrów.

Stepun i Korsak byli wyraźnie najlepsi w stawce – najpierw rano z najlepszym czasem zapewnili sobie udział w finale, a później pewnie go wygrali. – Razem z Przemkiem w ten sposób celebrowaliśmy rocznicę polskiego zwycięstwa, więc to dodatkowo nas niosło. Na pewno naszym celem na ten rok to jest medal z igrzysk i będziemy robić wszystko, żeby tego dokonać – mówił Stepun, który zaraz po zejściu z wody wyściskał trenera Ryszarda Hoppe. Znakomity polski fachowiec, który przez wiele lat szkolił z sukcesami kajakarzy w Portugalii, może cieszyć się z kolejnej w karierze olimpijskiej kwalifikacji.

– Tak naprawdę zepsuliśmy totalnie start, bo zostaliśmy w bloku. Na pewno stało się to z mojej winy, ale później się starałem dać z siebie dwieście, a nie sto dziesięć procent jak zawsze, żeby dowieźć to do mety. Wiedziałem, że jedziemy z przodu, więc ile miałem siły, tyle jechałem do końca, żeby to utrzymać. Mamy duży progres w grupie, każdy się naprawdę rozwija. Mimo zeszłorocznej nieudanej kwalifikacji w Duisburgu teraz pokazaliśmy, że nasze miejsce jest w Paryżu – dodał Korsak.

Co ciekawe, trener Hoppe w środę rano dostał od Stepuna oficjalną czapkę paryskich igrzysk. – Poprosił mnie, żebym nosił ją od pierwszego startu, więc oczywiście ją założyłem. Byliśmy spokojni, bo od tego ostatniego zgrupowania w Portugalii było widać, że chłopaki idą do góry. Wiedzieliśmy, że jest dobrze, ale nie wiedzieliśmy jaki jest poziom przeciwników. Okazało się, że byliśmy od nich lepsi, a zestaw był bardzo mocny.

Polski szkoleniowiec liczy, że w Paryżu polska dwójka również spisze się znakomicie. – Tutaj był pierwszy szczyt formy, teraz musimy zejść w dół z tą formą i przygotować maksymalnie na Paryż. Na pewno nie są bez szans powalczenia o finał, a w finale zawsze wszystko jest możliwe. Cieszę się, bo chłopaki, tak jak już mówiłem w wywiadzie dla Polskiego Związku Kajakowego, reprezentują światowy poziom. Grupa mała, bo tylko pięciu zawodników było szkolonych, ale nie z mojej przyczyny, bo nie wszystkich, których chciałem, mogłem mieć na zgrupowaniu – dodał Hoppe.

Prezes Polskiego Związku Kajakowego Grzegorz Kotowicz podkreśla, że ostatni raz polscy kajakarze – oczywiście chodzi o mężczyzn – wywalczyli kwalifikację olimpijską dwanaście lat temu. Wprawdzie mieliśmy swojego reprezentanta przez ośmioma laty w Rio de Janeiro, ale było to dzięki tzw. dzikiej karcie. – Przez ostatnie dwa lata apelowałem o wsparcie trenera Hoppe, czego wyraźnie brakowało. Niestety, było sporo osób, które, nie twierdzę, że z nieżyczliwości, nie wykonywali dobrej pracy. Dzisiaj ten wynik potwierdził, że ja, jako prezes, i pion szkolenia sportowego w związku mieliśmy rację, że nie ulegliśmy naciskom i kontynuowaliśmy tę pracę. Wiemy, że postawiliśmy na dobrego konia i widać, że chłopaki mogą w Paryżu walczyć nawet o medal – powiedział Kotowicz. Polską kadrę wspiera sponsor główny PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

Kilkanaście minut później o kwalifikację olimpijską walczyli polscy kanadyjkarze – Aleksander Kitewski i Arsen Śliwiński. Niestety, Polacy mimo znakomitego finiszu przegrali o kilkadziesiąt centymetrów z dwójką Rosjan, startującą jako „sportowcy neutralni”.

– Dziesięć lat temu na tym dystansie zrobili rekord świata, później byli, że tak powiem, zamrożeni i nie do końca wiadomo, co robili. My tak naprawdę z doskoku stanęliśmy w tej dwójce, ale zrobiliśmy wszystko, by ta osada poleciała dziś najlepiej, jak to możliwe. To jest to chyba najlepszy czas nas obu na tym dystansie, ale jest porażka. W tej sytuacji jest ona dla nas podwójnie bolesna, bo nie dość, że nie dostaliśmy się do igrzysk to do tego przegraliśmy jeszcze z agresorem, który atakuje inny kraj – mówił Śliwiński.

https://youtu.be/bR6J1TWmP68

Załamany był też Kitewski. – Taki jest sport. Każdy chciał zwyciężyć, bo każdy chciał pojechać na igrzyska. My mieliśmy takie same marzenia – powiedział.

Kotowicz nie ukrywa, że jako prezes Polskiego Związku Kajakowego jest oburzony dopuszczeniem przez światową federację Rosjan i Białorusinów do startu w kwalifikacjach. – Oni ponad dwa lata byli poza kontrolą antydopingową, a wiemy, że tam wręcz systemowo łamano zasady. To oczywiście jedno, bo przecież agresja na Ukrainę spowodowała wykluczenie ich ze startów, nadal dochodzi tam do ludobójstwa i ataków na ludność cywilną, a teraz zostali odwieszeni. Uważam, że to jest bardzo złe i sprzeczne z duchem olimpizmu. Czuję rozgoryczenie, że światowa federacja dopuszcza do czegoś takiego i mam nadzieję, że kraje, które uczestniczą w tych zawodach będą protestowały i w przyszłych wyborach zostaną wyciągnięte z tego powodu konsekwencje – dodał prezes Polskiego Związku Kajakowego.

W czwartek w Szeged ciąg dalszy olimpijskich kwalifikacji. O miejsce w igrzyskach powalczy w K1 na tysiąc metrów Sławomir Witczak. – Decyzję o przygotowaniu się na tysiąc metrów podjęliśmy na ostatnim zgrupowaniu. Sławek, również dzięki wspólnym treningom ze świetnym Portugalczykiem Pimentą, z dnia na dzień szedł do góry i czynił niesamowite postępy. Jest w szczytowej formie i zobaczymy, na ile to wystarczy – podkreśla trener Ryszard Hoppe. Z kolei w piątek na węgierskim torze rozpoczną się pierwsze w tym sezonie zawody Pucharu Świata. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego jest Lotto i Suzuki Motor Poland.

Paweł Hochstim, HONEST MEDIA Team
fot. Radosław Jóźwiak, HONEST MEDIA Team