Trener Jakub Chojnowski: Odczarowaliśmy igrzyska w Sydney, cieszymy się, ale jeszcze wiele przed nami w Paryżu [ROZMOWA]

– Przed igrzyskami zapowiadaliśmy, że odczarujemy po 24 latach igrzyska w Sydney. Niesamowita walka w finale, zresztą każdy przejazd tu w Paryżu był znakomity. Bardzo się cieszymy, a mamy dopiero drugi dzień naszego dziesięciodniowego maratonu. Emocji jeszcze będzie sporo – mówi po srebrnym medalu Klaudii Zwolińskiej w konkurencji K1 slalomu kajakowego trener główny polskiej reprezentacji Jakub Chojnowski.

Decyzja w sprawie Doroty Borowskiej zapadnie w sobotę? „Jest na to szansa” [WIDEO]

– Jest szansa, że w sobotę w godzinach popołudniowych będziemy wiedzieli, czy Dorota Borowska będzie mogła wystąpić w igrzyskach olimpijskich. Jestem pełen wiary, że członkowie komisji, którzy badają jej sprawę, podejdą do niej po ludzku, bo Dorota jest niewinna i przedstawia na to dowody – mówi prezes Polskiego Związku Kajakowego Grzegorz Kotowicz. Igrzyska rozpoczynają się w piątkowy wieczór, ale pierwszy start Borowskiej zaplanowany jest dopiero na 6 sierpnia.

Przypomnijmy, że 15 lipca do Polskiego Związku Kajakowego dotarła informacja, iż u Doroty Borowskiej wykryto niedozwolony środek. Zawodniczka i jej sztab w ciągu kilkunastu godzin doszli do tego, że stało się na skutek podawanie przez zawodniczkę leku w aerozolu swojemu psu. By to udowodnić, zawodniczka zabrała psa na dodatkowe badania do laboratorium w Strasburgu, które współpracuje ze Światową Organizacją Antydopingową. Wykazały one, że u Borowskiej stężenie zabronionej substancji jest minimalne, a u psa – bardzo duże. To, choć nie tylko to, potwierdza wersję zawodniczki, bo dokumentów świadczących za tym, łącznie z oświadczeniami weterynarza, jest więcej.

– Wszystkie badania, które zrobiliśmy i wszystkie opinie fachowców świadczą o tym, że Dorota Borowska mówi prawdę i że cała sytuacja, wydająca się na pierwszy rzut oka wręcz nieprawdopodobna, miała jednak miejsce. Na pewno środek, który znaleziono w próbce pobranej od Doroty znalazł się tam przypadkowo i nie miał najmniejszego znaczenia na jej poziom sportowy. Trzeba zwrócić uwagę, że takiej sytuacji jeszcze nie było, by zawodniczka dbając o swojego pupila nieświadomie spowodowała, że śladowe ilości, co potwierdziły badania, znalazły się także w jej organizmie – dodaje Kotowicz.

Prezes Polskiego Związku Kajakowego nie tylko wierzy, że śledczy z agencji antydopingowej podejdą ze zrozumieniem do sytuacji polskiej kanadyjkarki, ale także że sama zawodniczka zniesie ten stresujący czas na tyle dobrze, że będzie w stanie walczyć o medal.

– Na pewno jest to dla niej sytuacja bardzo stresująca, ale Dorota jest zawodniczką klasy światowej. Sportowcy działają praktycznie non stop w stresie. Jestem pewny, że ten stres przerodzi w sportową złość, która pozwoli jej powalczyć tutaj w Paryżu o najwyższe cele – podkreśla prezes Polskiego Związku Kajakowego.

Dwanaście lat wytrwałości Mateusza Polaczyka. W Paryżu będzie lepiej niż w Londynie?

Mateusz Polaczyk czekał ponad dekadę na udział w swoich igrzyskach. W 2012 roku w Londynie medal miał na wyciągnięcie ręki. W tym roku stanął już na podium Pucharu Świata, udowadniając wszystkim, że wciąż należy się z nim liczyć. – Trzymajcie kciuki za szczęśliwe zakończenie – mówi 36–latek.

Góral, ale nasz – tak mówią o Mateuszu w Zawiszy Bydgoszcz, jego klubie, który zresztą otoczył opieką rodzeństwo Polaczyka. Grzegorz, najstarszy z nich, był nawet na igrzyskach w Atenach, drugi z braci Rafał (obecnie jeden z trenerów kadrowych Mateusza) został mistrzem Europy, a siostra Joanna również z powodzeniem radziła sobie na slalomowych torach. Teraz wszyscy, jak również inni fani kajakarstwa slalomowego nie mogą doczekać się olimpijskiego startu Mateusza w Paryżu.

– Mateusz Polaczyk wyraził chęć dołączenia do Zawiszy i od tego momentu zaczęła się u niego kariera sportowa z prawdziwego zdarzenia. To w naszych barwach zdobył złoto mistrzostw Europy czy dwukrotnie został wicemistrzem świata w królewskiej konkurencji slalomu, czyli K–1. Możemy się szczycić posiadaniem tak wybitnego zawodnika – podkreśla na każdym kroku Waldemar Keister, prezes Zawiszy.

Na kolejne igrzyska z jego udziałem trzeba było czekać aż 12 lat. W wielu dyscyplinach to niemal wieczność, ale nie w slalomie. Mateusz Polaczyk w tym roku ukończył 36 lat, a bagaż doświadczeń zebranych przez ponad dekadę ma zadziałać wyłącznie na jego korzyść. – Czasem potrzebny jest łut szczęścia. W Londynie fortuna nie uśmiechnęła się do Mateusza. Teraz los daje mu drugą szansę. Może tym razem dla niego zaświeci słońce – wierzy Keister.

Polaczyk (jego trenerem klubowym jest Czech Vaclav Valik) przez ostatnie długie miesiące potwierdzał, że to jemu należy się bilet na igrzyska. We wrześniu ubiegłego roku, podczas MŚ w Londynie, wywalczył dla polskiej reprezentacji prawo startu w Paryżu, obejmując przy tym prowadzenie w krajowym, olimpijskim rankingu, którego nie oddał do samego końca. Całość przygotowań podporządkował wyłącznie walce o igrzyska. Z tego względu zrezygnował choćby z występu w majowych ME w Lublanie.

– Nawet miałem szczęście, że rezygnując z wyjazdu do Słowenii, mogłem potrenować w spokojnych warunkach. Wszyscy startujemy, każdy ma szansę i po MŚ trzeba postawić kropkę nad „i”. Miejsce na poprzednie igrzyska w Rio de Janeiro i Tokio przegrałem w głupi sposób, dlatego nie chcę popełnić kolejnych błędów. Igrzyska to wisienka na torcie w slalomie, sam udział w nich jest wielką sprawą – mówił przed premierą PŚ Polaczyk. Na inaugurację tego cyklu w Augsburgu nie było jeszcze fajerwerków, ale tydzień później na kolejnym PŚ w Pradze oglądaliśmy najlepszą wersję Polaczyka. Kajakarz Zawiszy zajął drugie miejsce i po czterech latach znów stanął na indywidualnym podium międzynarodowych zawodów! I co najważniejsze, tym samym zagwarantował sobie wyjazd na drugie igrzyska! Przy okazji Polaczyk zapisał się w historii polskiego slalomu kajakowego jako pierwszy kajakarz, który wystąpi na minimum dwóch igrzyskach.

– Fajnie jest wrócić do tego topu i po przerwie znów odebrać medal. Oczywiście priorytetem były igrzyska, na które bardzo długo czekałem, bo od Londynu. Welcome to Paris! – nie ukrywał po sukcesie w stolicy Czech.

We Francji Polaczyk wystąpi w dwóch konkurencjach – nie tylko w K–1, ale i w kayak crossie, który zadebiutuje na igrzyskach. Przetarcie przed tym, co czeka go w Paryżu, urządził sobie podczas ostatniego PŚ w Krakowie. Polaczyk – pięciokrotny medalista MŚ – w próbie czasowej na małopolskim torze Kolna zajął 14. miejsce.

– Traktowałem ten przejazd jako przetarcie przed igrzyskami, żeby poczuć adrenalinę związaną ze startem w tej kategorii. Kayak cross nie jest moją koronną dyscypliną, ale będę ścigał się w niej na igrzyskach i skoro był PŚ w domu, to dobrze było wystartować. Czternaste miejsce to dobry wynik. Zrezygnowałem z walki head to head, bo igrzyska są głównym celem na ten sezon i szkoda byłoby się uszkodzić. W slalomie czuję się najlepiej. To dla mnie jak balet, nie to co kayak cross, gdzie toczy się walka ramię w ramię i gra jest bardziej brutalna. Na IO w Londynie byłem czwarty, ostatnio na PŚ w Pradze drugi, także trzymajcie kciuki za szczęśliwe zakończenie – mówił Polaczyk po PŚ w Krakowie. – Kayak cross to bardzo kontuzjogenna, ale i przede wszystkim widowiskowa konkurencja. Myślę, że z przyjemnością będziemy podziwiać wyścigi z udziałem Mateusza. Mając takiego zawodnika, wszystko jest możliwe – dodaje Keister.

Start rywalizacji kajakarzy w slalomie kajakowym na IO w Paryżu zaplanowano na 30 lipca. Zmagania w kayak crossie wystartują z kolei 2 sierpnia.

Dwie szanse Dominiki Putto w Paryżu. „Od zawsze była wielkim talentem”

Długo czekała na olimpijski debiut, a gdy niebawem poleci na igrzyska w Paryżu, od razu stanie przed szansą zdobycia dwóch medali. Podium w czwórce jest jak najbardziej w zasięgu Dominiki Putto i jej koleżanek z kadry. Zawodniczka Zawiszy Bydgoszcz prezentuje w tym sezonie wyborną formę i kibice polskiej reprezentacji zacierają ręce na myśl o jej startach na olimpijskim torze we Francji.

Będąc zawodniczką Bazy Mrągowo, która kończyła wiek juniora, Putto szukała klubu, który pomoże jej wskoczyć na wyższy poziom. Jej wybór padł na Zawiszę, w którym szybko zorientowano się, że mają do czynienia z talentem czystej wody.

– Dominika to wspaniała, ambitna dziewczyna. Odkąd zawitała do Zawiszy, nasi szkoleniowcy podnieśli jej sportowy poziom. A przypomnę tylko, iż dekadę temu wcale nie było tak łatwo znaleźć ośrodek promujący zawodników z mniejszych miejscowości. Dominice bardzo zależało na przejściu do Zawiszy i bardzo się cieszymy, że mogliśmy dołożyć cegiełkę do jej sportowego rozwoju – cieszy się Waldemar Keister, prezes Zawiszy Bydgoszcz.

– Trafił się nam duży talent. Z trenerem Krykiem uważaliśmy, iż to właśnie Dominika spośród kadrowiczek ma największe „papiery” na robienie świetnych wyników i medali – dodaje z kolei Maciej Juhnke, szkoleniowiec bydgoskiego klubu, a także opiekun kadry narodowej U-23 oraz asystent trenera pierwszej reprezentacji Polski kajakarek. Putto jest wielokrotną stypendystką marszałka województwa kujawsko-pomorskiego,

Na wielkie sukcesy Dominiki w seniorach trzeba było poczekać. W 2016 roku, gdy igrzyska odbywały się w Rio de Janeiro, była jeszcze w grupie młodzieżowej i dopiero co marzyła o olimpijskim starcie. Pięć lat później miała go na wyciągnięcie ręki, ale na finiszu przegrała szansę na wyjazd do Tokio. W tym roku nikt i nic nie zatrzymało już Putto. Marzenie o igrzyskach towarzyszyło jej od wielu lat, ale pogoń za jego realizacją wymagała wielu wyrzeczeń i poświęceń, także ze strony jej najbliższych. Rodzina Dominiki (mąż Dawid to były kajakarz i reprezentant kraju) ze zrozumieniem podeszła do jej sportowych ambicji i jak sama przyznaje, stała się „oczkiem” w głowie familii.

– Już trzy lata temu bardzo mało mi zabrakło, aby pojechać na igrzyska do Tokio, przegrałam wtedy z Justyną Iskrzycką o 0,2 sekundy. Byłam z koleżankami praktycznie do końca, widziałam szkolenie, zbierałam punkty w dzienniczku treningowym, na co mogę się przygotować. Wraz z mężem i rodziną postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Wszystko było dostosowane do mnie i jadę na igrzyska! Jakie emocje mi towarzyszą? Dopóki nie wystartuję w pierwszym przedbiegu, to nie uwierzę – mówi Putto. zawodniczka „Kujawy i Pomorze Team”. która w kraju od dwóch lat nie ma sobie równych w jedynce na 200 i 500 metrów. Wielkie możliwości demonstrowała również w K2 500 metrów, w której zresztą potrafiła nawet zdobywać medal PŚ w Poznaniu. Putto – wielokrotna medalistka MŚ i ME – ostatecznie zaliczy olimpijski debiut w dwóch innych konkurencjach. Z koleżankami w czwórce, w której od ponad dwóch lat ma ugruntowaną pozycję, z pewnością może myśleć o najwyższych laurach. Na mistrzostwach świata czy Europy „Atomówki” nie miały sobie równych, więc dlaczego inaczej miałoby być w Paryżu? Karolina Naja, Anna Puławska, Adrianna Kąkol i właśnie Putto to jedne z głównych kandydatek do olimpijskiego medalu w stolicy Francji.

–  Dominika w pełni wypłynęła na szerokie wody i liczymy, że swoje pierwsze igrzyska okrasi medalem. Na pewno ma ogromną szansę w czwórce stanąć na podium. Nie zapominajmy także, że Dominika znakomicie spisuje się w jedynce, od dłuższego czasu jest bezkonkurencyjna w rywalizacji na 200 i 500 metrów. Po cichu wszyscy liczymy, że w Paryżu „odpali” i zdobędzie wysokie miejsce – wierzy Keister.

–  W kwietniu trzeci rok z rzędu wygrała krajowe eliminacje w K1 500 metrów. Dominika ukształtowała się na tym dystansie i warto, żeby sprawdzić się na nim na igrzyskach. Zdajemy sobie sprawę, że to będzie mega wyzwanie. Są dwie bardzo mocne Nowozelandki czy Serbka, a także kilka innych bardzo doświadczeń dziewczyn. Czas działa na korzyść Dominiki i myślę, że zarówno w jedynce, jak i w czwórce w Paryżu może zaliczyć bardzo dobre starty – dopowiada trener Juhnke.

Premierowe biegi olimpijskie w Paryżu z udziałem Putto w czwórce zaplanowano na 6 sierpnia, a dzień później również w jedynce. Ewentualne finały odbędą się w dniach 8 (K4 500 m) i 10 sierpnia (K1 500 m).

Klaudia Zwolińska: Długo już czekamy na medal w slalomie, chcemy to zmienić [WIDEO]

– Wyczekujemy tego kolejnego medalu olimpijskiego już dość długo. Cieszę się, że mamy mocną ekipę i jestem szczęśliwa, że mamy szanse o ten medal walczyć. Jesteśmy dobrze przygotowani i wszystko jest przed nami – mówi Klaudia Zwolińska, reprezentantka Polski w slalomie kajakowym, która powalczy w Paryżu o medal olimpijski

Trwa walka o start Doroty Borowskiej w Paryżu

Polski Związek Kajakowy oraz Dorota Borowska i jej sztab walczą, by zawodniczka mogła wystąpić w igrzyskach olimpijskich w Paryżu, a przede wszystkim, by oczyścić zawodniczkę z podejrzeń o stosowanie zabronionych środków dopingowych. Borowska pojechała do Strasburga, by przejść badania, które mają udowodnić, że nie stosowała niedozwolonych środków.

Przypomnijmy, że w poniedziałek Międzynarodowa Federacja Kajakowa poinformowała, iż w próbce pobranej od Borowskiej wykryto niedozwolony środek. Zawodniczka od razu zaprzeczyła, jakoby świadomie mogła przyjąć zabroniony specyfik. Błyskawicznie okazało się, że przyczyną zamieszania może być lek w sprayu, którym zawodniczka smarowała swojego psa podczas zgrupowania we Włoszech. Po spotkaniu online z przedstawicielami agencji antydopingowej Borowska pojechała do rekomendowanego przez nich laboratorium w Strasburgu, gdzie zarówno ona, jak i jej pies, przeszli badania, które mają potwierdzić relację zawodniczki.

Jak poinformowała agencja przeprowadzająca badanie podczas zgrupowania we Włoszech – International Testing Agency – w organizmie Borowskiej wykryto klostebol, czyli steryd anaboliczny. Jego działanie określane jest jako słabe, a znajduje się on także w składzie środka przypisanego przez włoskiego lekarza weterynarii dla psa Borowskiej. Zarówno dokumentacja medyczna od weterynarza, jak i sam lek zostały przekazane śledczym z agencji.

– Zaraz po otrzymaniu informacji o problemach z wynikiem Doroty zapewniliśmy zawodniczce pomoc prawną i rozpoczęliśmy walkę o to, by mogła ona wystartować w igrzyskach w Paryżu. Prawnicy pracują nad przyspieszeniem wszystkich procedur, by zawodniczka nie straciła wielkiej szansy, jaką są igrzyska olimpijskie. Tak, jak podaliśmy w naszym poniedziałkowym oświadczeniu, ani przez moment nie przesądzaliśmy o winie Doroty i pomagamy jej udowodnić, iż nie złamała przepisów, a jedynie wplątała się w problemy przez splot nieszczęśliwych okoliczności. Walczymy o Dorotę i mamy nadzieję, że wszystko skończy się dobrze – mówi prezes Polskiego Związku Kajakowego Grzegorz Kotowicz.

Dorota Borowska w 2024 roku cztery razy przechodziła badania antydopingowe. Feralne dla zawodniczki badanie, podczas zgrupowania we Włoszech, przeprowadzono 27 czerwca. Wszystko wskazuje na to, że ostateczna decyzja w sprawie zawodniczki zapadnie do dnia 27 lipca. Pierwszy start w Paryżu Borowska ma zaplanowany na 6 sierpnia.

Debiutantka spokojna przed Paryżem. „Skupiam się na treningu” [WIDEO]

– Wszystko przebiega po naszej myśli, więc nie ma powodu, żeby się denerwować. Szczerze mówiąc przede wszystkim skupiam się na dobrym treningu, żeby wykonać całą pracę, którą zaplanował trener. Przed nami jeszcze dwa tygodnie treningów w Mediolanie, a potem ruszamy do Paryża – mówi Adrianna Kąkol z osady K4 500 metrów kobiet, która zadebiutuje w tym roku w igrzyskach olimpijskich.

Oświadczenie Polskiego Związku Kajakowego

Polski Związek Kajakowy informuje, iż w dniu 15 lipca wpłynęła informacja z Międzynarodowej Federacji Kajakowej o wykryciu niedozwolonego środka w próbce pobranej w czerwcu od reprezentantki Polski w sprincie kajakowym Doroty Borowskiej. W tej sytuacji natychmiast poinformowaliśmy Polski Komitet Olimpijski, a nazwisko zawodniczki nie zostało oficjalnie ogłoszone w składzie kadry na igrzyska w Paryżu.

Dorota Borowska, decyzją Międzynarodowej Federacji Kajakowej, została zawieszona. Ma jednak prawo odwołać się i zażądać przebadania próbki B. Z informacji, które PZKaj otrzymał od sztabu trenerskiego współpracującego z zawodniczką wynika, że zamierza ona z tego prawa skorzystać.

Informujemy, że jesteśmy za czystością w sporcie i z całą stanowczością potępiamy używanie niedozwolonych środków dopingowych. Deklarujemy także pełną współpracę z odpowiednimi organami antydopingowymi. Pragniemy jednak podkreślić, że nie przesądzamy o winie zawodniczki i stoimy na stanowisku, że każdy ma prawo do uczciwego procesu.

Będziemy informowali o sprawie na bieżąco, aby uniknąć niepotrzebnych niedomówień i plotek.

Medalowy worek Polaków w Szeged jeszcze większy. Kolejne cztery medale biało-czerwonych

Czternaście medali zdobyli reprezentanci Polski w zakończonych w niedzielę mistrzostwach Europy w kajakowym sprincie. Ostatniego dnia imprezy w węgierskim Szegded biało-czerwoni wywalczyli cztery krążki – jeden złoty i trzy srebrne.

Po złoty medal sięgnęła Dorota Borowska, która wygrała rywalizację na olimpijskim dystansie w C1 200 metrów. Polka nie miała sobie równych i – jak na dystans sprinterski – wygrała wyraźnie. – Pokazałam, że jesteśmy w dobrym miejscu, ale mamy nad czym jeszcze pracować, bo wiemy, że może być jeszcze lepiej. Czuję troszeczkę zmęczenie po wczorajszym dniu, bo jednak tych pięćsetek mam przejechanych dużo mniej niż Sylwia i dziś jest to dla mnie bardziej kosztowne, ale wydaje mi się, że na igrzyskach już tak się wdrożymy w trening i w te pięćset metrów, że ono nie będzie przeszkadzało do uzyskania pełnej dyspozycji nawet na dwieście – mówiła Borowska, która prosto z Szeged pojechała na zgrupowanie do Włoch. Start Polaków w mistrzostwach Europy w Szeged wspiera sponsor główny reprezentacji PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

Niedziela była dobrym dniem dla polskich kanadyjkarzy, bo po srebrny medal w C2 500 metrów, który również jest dystansem olimpijskim, sięgnęli Wiktor Głazunow i Arsen Śliwiński. Tu z kolei rywalizacja trwała do samej mety. – To jest dystans olimpijski, więc im bliżej jest do tej docelowej imprezy, tym bardziej wszyscy ostrzą sobie zęby. Zresztą teraz te różnice już nie są takie duże, bo kiedyś to było pół łódki, trzy czwarte, a teraz jest inaczej. Widać, że wszyscy już są w szczytowej formie – mówił Śliwiński.

Wiktor Głazunow, który ma kwalifikację olimpijską w C1 1000 metrów liczy, że w Paryżu uda się też wystartować w dwójce. – Liczymy jeszcze na łut szczęścia, czyli że dostaniemy dziką kartę, która umożliwiłaby nam start w dwójce z Arsenem, bo czujemy, że ta dwójka jest naprawdę bardzo silna. Czujemy, że potrafimy walczyć o medale, zdobywać nawet złoto. Także to już jest kwestia trenera, jak zaplanuje ten okres przygotowawczy i mam nadzieję, że to będzie tak ułożone, żeby na tych igrzyskach wszystko było na miejscu i żeby walczyć o medale jak równy z równym. Uważam, że jestem teraz na bardzo wysokim poziomie. Nie dostałem się do finału na tysiąc metrów, ale różnice są tak minimalne, że czasem tak bywa, że można stracić finał, a z kolei w następnym biegu można byłoby walczyć o złoty medal olimpijski – powiedział.

Wielką niespodziankę sprawili kajakarze, którzy, choć za rywali mieli osady z kwalifikacją olimpijską, wywalczyli srebrny medal w K4 500 metrów. Jakub Stepun, Przemysław Korsak, Piotr Morawski i Sławomir Witczak złoto przegrali zaledwie o pięć setnych sekundy. Trener polskich kajakarzy Ryszard Hoppe podkreśla, że skrócony okres między igrzyskami zabrał Polakom szansę na kwalifikację czwórki do Paryża.

– Tego roku nam brakuje, bo to jest bardzo młody zespół. Na siedmiu zawodników w Szeged jest czterech debiutantów na imprezie seniorskiej. Ten wynik świadczy o tym, że idziemy w dobrym kierunku. Ta budowa zespołu trwa dalej i coraz więcej zawodników wchodzi i zdobywa bardzo dobre wyniki na zawodach. Spodziewałem się na pewno medalu na 200 metrów, bo Jakub jest typowym sprinterem, a Przemek przy nim też się zmienia. Największą niespodzianką jest na pewno czwórka, bo jest tu parę osad, które za miesiąc z groszem będą startowały na igrzyskach. Chłopcy pokazali, że są z zespołem, który ma przyszłość – mówił selekcjoner.

Do Paryża z kadry kajakarzy pojadą Jakub Stepun i Przemysław Korsak. Prosto z Szeged kadrowicze wracają do Wałcza na tygodniowe zgrupowanie. – Później kilka dni w domu i 7 lipca wylatujemy do Portugalii, gdzie mamy umówione treningi z reprezentacją Portugalii w Montemor. Będą tam też trenowali Duńczycy, którzy zakwalifikowali czwórę na igrzyska. I potem prosto z Portugalii lecimy do Paryża – dodaje Hoppe.

Tradycyjnie nie zawiodły kajakarki, choć w Szeged wystąpiła kadra nieolimpijska. Polki w sumie zdobyły pięć medali. Ostatni – srebrny – w niedzielę wywalczyły Justyna Iskrzycka i Katarzyna Kołodziejczyk w K2 500 metrów. – Był to na pewno dobry wyścig. W sumie od początku tych zawodów dobrze nam się pływało, a każdy kolejny bieg był coraz lepszy. Im dalej tym było lepiej, a dzisiaj też pokazałyśmy na co nas stać. Jesteśmy z siebie zadowolone – mówiła Iskrzycka.

– W sobotę powiedziałam, że mam nadzieję, że to nie będzie mój ostatni medal i tak się stało. Bardzo się cieszę. To był, tak jak Justyna powiedziała, bardzo dobry nasz wyścig. Miałyśmy dobry start, dobry środek i dobrą końcówkę. Wszystko zagrało tak, jak powinno być – dodała Kołodziejczyk.

Kadra olimpijska kajakarek trenuje we włoskim Livigno, a co z pozostałą czwórką kadrowiczek? – My mamy nadzieję, że już będziemy mieć wakacje i tego się trzymamy – żartowała Iskrzycka. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

Mistrzostwa Europy zakończyła rywalizacja na pięciokilometrowych dystansach, ale Polacy – Magda Stanny w C1, Adrian Kłos w C1 i Rafał Rosolski w K1 – zajęli dalsze lokaty.

W sumie biało-czerwoni wywalczyli w Szeged czternaście medali – trzy złote, dziesięć srebrnych i jeden brązowy. To dało im drugie miejsce w klasyfikacji medalowej.

Paweł Hochstim, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Grzegorz Michałowski, Biuro Prasowe PZKaj

Medalowa sobota w Szeged. Świetny dzień reprezentantów Polski w mistrzostwach Europy [WIDEO]

To była medalowa sobota dla polskich kajakarzy uczestniczących w mistrzostwach Europy w kajakowym sprincie, które trwają w węgierskim Szegedzie. Biało-czerwoni wywalczyli tego dnia pięć srebrnych i jeden brązowy medal i w klasyfikacji medalowej plasują się na drugim miejscu. Mistrzostwa zakończą się w niedzielę.

Dwa srebrne krążki wywalczyła polska dwójka kanadyjkarek Dorota Borowska i Sylwia Szczerbińska – najpierw na dystansie pięciuset metrów, a później na dystansie dwustu metrów. Polki od niedawna pływają razem i będę reprezentować Polskę na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.

– My wiosowałyśmy razem kilka lat temu i to przynosiło efekt. Później nasze drogi troszeczkę się rozeszły, ale w roku olimpijskim wróciłyśmy do naszej dwójki i, tak jak widać, każdy start to jest dodatkowe doświadczenie. Czujemy flow jak płyniemy razem, więc to nie zniknęło przez te lata, tylko do nas bardzo szybko wróciło – mówiła Borowska.

– To jest rok olimpijski, więc poszukiwałyśmy najszybszej osady. Zapytałam trenera i Doroty, czy są chętni i dałam im czas na zastanowienie. Dorota z trenerem postanowili, że dadzą nam szansę i spróbujemy. To nie było przesądzone, że będziemy razem pływały, ale chyba się przekonali, a teraz w mistrzostwach Europy pokazałyśmy, że możemy się liczyć – dodała Szczerbińska. Start Polaków w mistrzostwach Europy w Szeged wspiera sponsor główny reprezentacji PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

Również dwa medale – srebrny i brązowy – wywalczyły dwie polskie kajakarki Sandra Ostrowska i Katarzyna Kołodziejczyk. W sesji porannej Ostrowska i Kołodziejczyk razem z Justyną Iskrzycką i Julią Olszewską zajęły drugie miejsce w finale czwórek na dystansie 500 metrów, a po południu o trzy setne sekundy wyprzedziły rywalki z czwartego miejsca i wywalczyły brązowy krążek w konkurencji K2 200 metrów.

–  Jesteśmy silną grupą, każda z nas napędza się nawzajem i to jest właśnie owoc naszej ciężkiej pracy, którą wykonujemy przez cały rok właśnie po to, żeby tutaj się cieszyć z medali. Warunki były bardzo komfortowe, pod lekki wiatr, także dobrze czułyśmy wodę. Justyna jako szlakowa wykonała bardzo dobre zadanie – komentowała po wyścigu czwórek Sandra Ostrowska.

Z kolei po wyścigu dwójek jej partnerka z osady przyznała, że po dopłynięciu na metę, podobnie jak dzień wcześniej, gdy wywalczyła medal w K1 200 metrów, nie wiedziała na której skończyła pozycji. Nie wiedzieli tego również organizatorzy, którzy najpierw podali, że Polki uplasowały się na piątej pozycji, a po analizie fotofiniszu okazało się, że były trzecie.

– Także dlatego ten tak medal tak bardzo cieszy, że była taka ścisła czołówka i udało nam się dopłynąć na medal. To mój trzeci medal, ale mam nadzieję, że nie ostatni, bo jeszcze w niedzielę popłynę z Justyną Iskrzycką w dwójce na 500 metrów, gdzie też będziemy chciały spełnić swoje marzenia – mówiła Kołodziejczyk.

Srebro w dwójce bardzo ucieszyło Julię Olszewską. – Ta czwórka jest zupełnie nowa, na treningu byłyśmy chyba tylko cztery razy, ale indywidualnie jesteśmy mocne, więc jak wsiadamy w czwórkę zgrywamy się dosłownie w chwilę i efekty są takie, jakie widać. Jesteśmy mniej więcej wszystkie na tym właśnie wysokim poziomie, choć wiadomo, że ta szóstka, która jedzie na igrzyska, to jest najlepsza, ale nawet z tych, w cudzysłowie, słabszych też można coś fajnego stworzyć – dodała Olszewska. Warto podkreślić, że w Szegedzie nie startowało sześć polskich kajakarek, z największymi gwiazdami Karoliną Nają i Anną Puławską na czele, które przygotowują się do igrzysk w Paryżu na zgrupowaniu we Włoszech.

Ze srebrnego medalu – już drugiego w Szeged – cieszył się także Jakub Stepun, drugi zawodnik w finale rywalizacji w jedynkach na dystansie 200 metrów. Polak o trzy setne sekundy przegrał złoty medal z reprezentantem Ukrainy.

– Nie szykowaliśmy się specjalnie na te zawody, ponieważ przed nami nasz najważniejszy cel w tym sezonie, czyli igrzyska olimpijskie w Paryżu. Fajnie, że z wysokiej formy mogę tutaj startować, bez jakichś specjalnych przygotowań i walczyć o najwyższe miejsca w finałach. Po Pucharze Świata w Poznaniu dopadła mała infekcja i wyłączyło mnie to na parę dni z treningów, ale wyzdrowiałem i nie straciłem formy – mówił Stepun, który w niedzielę z kolegami powalczy o trzeci medal, tym razem w czwórce na 500 metrów.

Także srebrny krążek w finale rywalizacji C2 200 metrów wywalczyli polscy kanadyjkarze Aleksander Kitewski i Oleksii Koliadych. Dla tego drugiego zawodnika to już drugi medal na Węgrzech, bo w piątek cieszył się ze złota w C1 200 metrów. Z kolei Kitewski mógł wreszcie uśmiechnąć się w Szegedzie, bo kilka tygodni temu bardzo pechowo przegrał tu kwalifikację olimpijską.

– To jest sport, trzeba umieć wygrywać, ale i trzeba umieć przegrywać. Tam się nie udało, życie toczy się dalej i rywalizujemy dalej. Dzisiaj nie ścignęliśmy się w mojej koronnej konkurencji, jaką jest dwójka na 500 metrów, bo płynęliśmy na dwieście metrów, ale pokazaliśmy, że jesteśmy w czubie Europy. Ten dystans jest bardzo widowiskowy, ponieważ tutaj łódki idą praktycznie cały czas razem. Tutaj się wygrywa na tysięczne sekundy, a na metę niemal jednocześnie wpływa cztery, czy pięć łódek. Na pewno jest to fajny dystans, ale nie wybacza błędów, bo wystarczy jeden i jest po medalu – komentował Kitewski. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

W sobotniej sesji finałowej na tysiąc metrów popłynęła także męska czwórka kajakowa Wojciech Pilarz, Wiktor Leszczyński, Piotr Morawski, Przemysław Rojek, ale Polacy uplasowali się na szóstym miejscu. Pilarz i Leszczyński z kolei rano wygrali finał B w dwójce na pięćset metrów, ale polska ekipa miała jeszcze jeden powód do radości – w rozgrywanych jednocześnie mistrzostwach Europy w parakajarstwie brąz w konkurencji KL3 200 metrów wywalczyła Katarzyna Kozikowska.

Mistrzostwa Europy zakończą się w niedzielę.

Paweł Hochstim, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Grzegorz Michałowski, Biuro Prasowe PZKaj

Bez medali, ale dużo emocji w Pucharze Świata w Krakowie. Michał Pasiut najwyżej z Polaków [WIDEO]

W piątek podczas zawodów Pucharu Świata w slalomie kajakowym i kayak crossie odbyły się m.in. finały w kategorii K-1. Najlepszym z Polaków okazał się Michał Pasiut, który był siódmy. Warto też dodać, że do sobotnich półfinałów w C-1 zakwalifikowało trzech kolejnych reprezentantów biało-czerwonych!

Puchar Świata w Krakowie to doskonała okazja dla kibiców, by zobaczyć najlepszych kajakarzy na świecie. Dla samych sportowców to z kolei możliwość testów i szlifów przed najważniejszą częścią sezonu, czyli igrzyskami olimpijskimi. Nic więc dziwnego, że na torze Kolna nie brakuje emocji!

Piątek rozpoczął się dobrze dla zawodniczek reprezentacji Polski startujących w C-1. Zarówno Klaudia Zwolińska, jak i Aleksandra Stach zakwalifikowały się do półfinału zawodów, bowiem pierwsza z zawodniczek zanotowała ósme miejsce w swojej turze, a Stach była 15. Kolejne starty w C-1 z udziałem biało-czerwonych, zaplanowano dopiero na sobotę. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

— W Krakowie czuję się jak w domu i bardzo lubię tutaj startować. Nieważne czy jest to niższa ranga zawodów czy taka jak Puchar Świata. Co roku są jakieś zawody na torze w Krakowie i z tego bardzo się cieszę. Dla mnie to superokazja, żeby zaprezentować się przed bliskimi. Będę chciała powalczyć o jak najwyższe lokaty. Stać mnie na to, żeby dobrze pływać w Krakowie, bo odkąd w 2012 roku zaczęłam swoją przygodę z kajakami, poznałam ten tor bardzo dobrze — mówi Aleksandra Stach.

Następnie na torze Kolna pojawili się mężczyźni startujący w C-1. Wśród nich nie zabrakło Polaków. Michał Wiercioch miał ogromnego pecha, ponieważ zajął 21. miejsce, a do 20. lokaty, na której uplasował się Brazylijczyk Charles Correa, zabrakło mu zaledwie 0,01 s! Odegrał się jednak w kolejnym biegu i ostatecznie awansował do półfinału.

— Tak naprawdę nie awansowałem po pierwszym biegu o włos, no ale cóż, wypadło na mnie. Na szczęście skasowałem to z głowy i w drugim przejeździe rozpocząłem agresywnie i po rozmowie z trenerem wiedziałem, co mam poprawić i po prostu to zrobiłem. Jest radość z tego półfinału, bo to zawsze szczebelek wyżej, a jutro będzie już nowe rozdanie. Wszystko może się zdarzyć, tym bardziej, że znam ten tor jak własną kieszeń, walczymy przed własną publicznością, a to tylko dodaje skrzydeł — opowiada Wiercioch.

Z kolei Grzegorz Hedwig ostatecznie decyzją sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski, którą wspiera sponsor główny PGE Polska Grupa Energetyczna S.A., nie pojawił się na starcie.

Zwolińska na torze w Krakowie w piątek pojawiła się raz jeszcze, bowiem czekał ją jeszcze półfinał w kategorii K-1. Ostatecznie aktualna mistrzyni Europy w tej konkurencji zajęła 11. miejsce, więc niestety pierwsze niepremiowane awansem do wielkiego finału, a do tego zabrakło jej zaledwie 0,02 sekundy! W dziesiątce nie znalazła się też Dominika Brzeska, która zajęła 22. lokatę!

W męskim półfinale K-1 wystartowali natomiast Michał Pasiut, Jakub Brzeziński oraz Dariusz Popiela. W najlepszej dziesiątce znalazł się tylko pierwszy z wymienionych kajakarzy, który był szósty. Brzeziński zajął natomiast 35., a Popiela 16. miejsce. W wielkim finale K-1 krakowskiego Pucharu Świata Pasiut zanotował siódmy czas.

— Pozytywnie podchodzę do tego startu. Cieszę się, że po krótkiej przerwie udało się wskoczyć do finału, tym bardziej przed własną publicznością. Nie ustrzegłem się błędów, co widać po wyniku, ale sam fakt bycia w dziesiątce bardzo cieszy. Niestety popełniłem błąd na drugiej bramce, więc potem musiałem ryzykować. Dopadło mnie zmęczenie, nie dokręciłem kajaka i zepchnęło mnie trochę poza linię. Zawsze jednak fajnie jest sprawdzić się z chłopakami, którzy są w olimpijskiej formie. Wiem, nad czym mam pracować i mam nadzieję, że przyszłe starty przyniosą tylko lepsze wyniki — podsumowuje Pasiut.

Trener Jakub Chojnowski cieszy się przede wszystkim z wyniku Pasiuta. — Dzień rozpoczął się bardzo dobrze, bo nasza trójka awansowała do półfinałów. Blisko finału była Klaudia Zwolińska, zabrakło jej zaledwie 0,02 sekundy, czego bardzo szkoda. Warto docenić Michała, który fajnie się zaprezentował, bo zawsze podkreślam, że sam awans do finału to coś niesamowitego i stworzenie sobie walki o medal. To był duży plus, ale mały niedosyt pozostaje, bo blisko finału byli też Kuba Brzeziński i Dariusz Popiela — komentuje szkoleniowiec.

Kolejne starty zaplanowano na sobotę. Początek zawodów już o godz. 9, a tego dnia zaplanowano półfinały i finały w C-1. Patronat honorowy nad wydarzeniem objął Prezydent Miasta Krakowa Aleksander Miszalski. Partnerem Głównym zawodów jest Gmina Miejska Kraków. Partnerami imprezy są Ministerstwo Sportu i Turystyki, Województwo Małopolskie, Zarząd Infrastruktury Sportowej w Krakowie i LOTTO.

Maciej Nowocień, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Arkadiusz Modliński, Biuro Prasowe PZKaj

Cztery medale polskich kajakarzy w Szeged! Iskrzycka i Koliadych ze złotem [WIDEO]

Dwa złote i dwa srebrne medale zdobyli drugiego dnia mistrzostw Europy w kajakowym sprincie reprezentanci Polski. Na najwyższym stopniu podium stanęli Justyna Iskrzycka w K1 1000 metrów oraz kanadyjkarz Oleksii Koliadych w C1 200 metrów.

Piątek był pierwszym finałowym dniem w Szeged i bardzo udanym dla reprezentantów Polski. Biało-czerwoni startowali w sześciu z nich i aż cztery zakończyli na podium. Oprócz złotych krążków Iskrzyckiej i Koliadycha Polacy wywalczyli dwa srebrne medale – Katarzyna Kołodziejczyk w K1 200 metrów oraz Jakub Stepun i Przemysław Korsak w K2 200 metrów. Start Polaków w mistrzostwach Europy w Szeged wspiera sponsor główny reprezentacji PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

Jako pierwsza złoty medal wywalczyła Justyna Iskrzycka. Polka niemal przez cały dystans nie tylko prowadziła, ale także powiększała przewagę i z uśmiechem wpłynęła na metę. – Zawsze się uśmiecham jak płynę. Zawsze, gdy jest pełna mobilizacja i w końcówce jadę, jak to się mówi, za wszystkie pieniądze, to się ten uśmiech pojawia. Myślę, że nasza siła leży w całej grupie. Tworzymy świetny team i nawzajem się napędzamy. I widać, że mimo, iż nie ma tutaj reprezentacji olimpijskiej, to wciąż jest grupa mocnych dziewczyn, które sobie świetnie radzą na arenie międzynarodowej. Tutaj mam jeszcze dwie osady i myślę, że mamy szansę powalczyć o najwyższe trofea, bo dobrze nam się pływa i wiemy, że jako grupa jesteśmy mocne – powiedziała po odebraniu złotego medalu.

Kolejne złoto dla Polski wywalczył w C1 200 metrów Oleksii Koliadych, który w ostatnich latach regularnie przywozi medale z najważniejszych imprez – w 2022 roku był mistrzem świata i brązowym medalistą mistrzostw Europy, a z kolei przed rokiem wywalczył brąz mistrzostw Europy.

– To już jest czwarte moje zwycięstwo w tym roku i te wszystkie zwycięstwa, które osiągam w całej mojej karierze dedykuję Panu Bogu i jestem mu bardzo wdzięczny za to, że jest zawsze przy mnie i mi pomaga w sporcie. Dziękuję też za wsparcie mojej rodzinie, trenerom, fizjoterapeutom i wszystkim, którzy mi pomagają. Dwieście metrów to jest tak specyficzny dystans, że głowa jest bardzo ważna, bo jeden błąd i już możesz być czwarty, ale jeżeli nie popełnisz tego błędu, to będziesz pierwszy. Więc po prostu musisz być bardzo skoncentrowany, a bez twardej głowy, że tak powiem, to trudno osiągnąć – mówił Koliadych.

Reprezentant Polski może tylko ubolewać, że w rywalizacji mężczyzn C1 200 metrów nie jest dystansem olimpijskim. Czy w związku z tym zamierza zmienić konkurencję? – Cały czas się przestawiam na pięćset, czy na tysiąc metrów, ale cały czas czegoś brakuje. Jestem dobrej myśli, że na wszystko przyjdzie mu swój czas, a dziś cieszę się z tego złotego medalu – dodał.

Dwa srebrne medale Polacy zdobyli w kajakach na dystansie dwustu metrów – najpierw w jedynce druga była Katarzyna Kołodziejczyk, a kilka minut później jej wyczyn skopiowali w dwójce Jakub Stepun i Przemysław Korsak. Dla Kołodziejczyk to pierwszy w życiu medal indywidualny na dużej imprezie.

– Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam o tym, ale cieszę się, że właśnie indywidualnie też udało się zdobyć ten pierwszy medal. Między nami w kadrze nie ma jakiejś dużej różnicy i cała dziesiątka się wspiera, każda się napędza i dlatego myślę, że zdobywamy medale, że jest po prostu taka jedna wielka duża drużyna – powiedziała Kołodziejczyk.

Z medalu bardzo cieszyli się Stepun i Korsak, którzy kilka tygodni temu na tym samym torze w Szeged zapewnili sobie wyjazd na igrzyska do Paryża. – Utwierdzamy się cały czas się w tym, że idziemy w dobrym kierunku, że idziemy coraz wyżej i tym poziomem sportowym, bez specjalnego przygotowania na te zawody, zdobyliśmy medal i udowodniliśmy swoją wartość. To była nasza pierwsza dwusetka, Przemka pierwszy medal mistrzostw Europy i jest fajna satysfakcja, że mogliśmy go zdobyć razem. Przemka trochę przekwalifikowujemy z tysiąca metrów na pięćset i dwieście, więc jest wesoło – mówił Stepun.

– Tak naprawdę na te przygotowania nie składają się ostatnie miesiące, tylko ostatnie lata, bo to, co osiągamy teraz, jest efektem długoletnich treningów, nie tylko tego przygotowania, które było w tym roku. Naszym następnym startem jest nasz Paryż, w niedzielę jeszcze płyniemy w czwórce na 500 metrów, gdzie damy z siebie wszystko, żeby pokazać, że mamy wartość w sobie i dużo potrafimy i oczywiście po to, żeby ucieszyć naszych kibiców i samych siebie – dodał Korsak.

Bardzo niewiele brakło do medalu Sławomirowi Witczakowi, który w tym sezonie zrobił kolosalny postęp i zaczął się liczyć w walce o najwyższe lokaty. Polak, startujący w konkurencji K1 500 metrów tradycyjnie zaczął spokojnie, a później ruszył w nieprawdopodobną pogoń za rywalami. Musiał jednak zadowolić się czwartym miejscem, przegrywając medal o czternaście setnych sekundy.

– Zabrakło niewiele, ale niestety zabrakło. W ogóle nie widziałem tego zawodnika na pierwszym torze i liczyłem, że wpadłem na medal, ale okazało się, że o malutki dzióbek przegrałem. No niestety, jeszcze trzeba popracować, wziąć się w garść i postarać się pościgać z tymi faktycznie najszybszymi. Cieszę się, że zlałem paru takich, którzy przez całe życie pływali przede mną, ale wiem, że jest jeszcze dużo przede mną do roboty i oby Bóg dał, żebym jeszcze mógł się pościgać z nimi – mówił Witczak.

W ostatnim piątkowym finale wystartowali jeszcze Kacper Sieradzan i Adrian Kłos w C2 1000 metrów, którzy zajęli ósme miejsce. Przed południem swoje starty na półfinałach zakończyli Wiktor Głazunow (C1 1000 metrów), Magda Stanny (C1 500 metrów) i Norman Zezula (C1 500 metrów), a Rafał Rosolski w K1 1000 metrów zapewnił sobie miejsce w finale B. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

Równolegle z mistrzostwami Europy w kajakowym sprincie w Szeged trwają też mistrzostwa Europy w rywalizacji na SUP. W piątek polska ekipa cieszyła się z brązowego medalu w sprincie Marty Apanasewicz. – Śniłam o tym medalu. Obudziłam się rano i powiedziałam do mojej siostry, że śniło mi się, iż wywalczyłam brązowy medal. To jest najważniejszy medal w moim życiu, bo on otwiera nam wiele dróg w Polsce. To są pierwsze mistrzostwa Europy w SUP, a do tego wywalczyłam ten brąz w sprincie, a to moja ukochana konkurencja. Dziś będę świętować – zapowiedziała Apanasewicz. W Szeged trwają także mistrzostwa Europy w parakajakarstwie – w piątek srebrny medal w konkurencji KL3 200 metrów zdobył Mateusz Surwiło.

Mistrzostwa Europy w Szeged potrwają do niedzieli.

Paweł Hochstim, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Grzegorz Michałowski, Biuro Prasowe PZKaj

Udany początek Polaków w mistrzostwach Europy w sprincie kajakowym. Aż 12 finałów! [WIDEO]

Reprezentanci Polski w świetnym stylu rozpoczęli w czwartek udział w mistrzostwach Europy w sprincie kajakowym. Aż dwanaście polskich osad wywalczyło bezpośrednie kwalifikacje do finałów A w swoich konkurencjach!

Świetnie spisali się kajakarze. Bardzo dobry dzień zanotowali zwłaszcza Jakub Stepun, Przemysław Korsak i Sławomir Witczak, którzy razem z Piotrem Morawskim wywalczyli finał w czwórce na dystansie 500 metrów, a następnie Stepun i Korsak wygrali wyścig eliminacyjny w K2 200 metrów. Do tego Witczak wygrał wyścig w K1 500 metrów, a Stepun był drugi w K1 200 metrów, a Wojciech Pilarz, Wiktor Leszczyński, Piotr Morawski i Przemysław Rojek w K4 1000 metrów. W sumie zatem kajakarze zapewnili sobie pięć finałów.

– Zrobiliśmy dobrą robotę w sezonie przygotowawczym i ta forma cały czas jest na jakimś takim dobrym poziomie. Po prostu wiemy na co nas stać, skupiamy się tutaj na dobrych występach, bo jesteśmy mocni. Jeszcze jesteśmy w ciężkim treningu, a tutaj mamy dużo startów, żeby nie schodzić z obciążeń. Myślę, że na igrzyska jeszcze trener nas podszlifuje – mówił Stepun, który razem z Korsakiem wystąpi w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Dwójka Polaków wyjazd na igrzyska zapewniła sobie kilka tygodni temu również na torze w Szeged.

– Na razie nie myślimy mocno o Paryżu, tylko skupiamy się na dobrym treningu i wykorzystaniu każdego dnia w 100 procentach. Wszyscy pracujemy, żeby jak najwięcej z nas wyciągnąć i żeby jak najlepszy bieg pokazać w Paryżu – powiedział Korsak.

Bardzo emocjonujący był wyścig na 500 metrów Witczaka, który ruszył bardzo spokojnie, ale kapitalnym finiszem zapewnił sobie pierwsze miejsce i bezpośredni awans do finału. – Obym w finale nie zaspał i żebym tam pokazał na co faktycznie mnie stać. Troszkę jestem zły na siebie, bo w połowie dystansu delikatnie spadła mi z wiosła ręka. Muszę coś z tym zrobić, by się to nie powtarzało i będzie lepiej. A rzeczywiście lubię pływać w ten sposób, że zaczynam spokojnie, a później ruszam w pogoń. Ostatnio wprawdzie trochę poślizgnąłem się na tym, ale jednak tak mi najlepiej wychodzi pięćsetka. O oby tak było do końca – mówił. Start Polaków w mistrzostwach Europy w Szeged wspiera sponsor główny reprezentacji PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

Kolejny raz znakomicie spisali się Polacy w kanadyjkowych jedynkach na dystansie 200 metrów, bo zarówno Dorota Borowska, jak i Oleksii Koliadych pewnie wygrali swoje biegi.

– Kocham tę dwusetkę, dobrze mi idzie, bo już tyle razy przepłynąłem te 200 metrów, że po prostu czuję się spokojniej. Podobnie, jak w każdym wyścigu, w którym reprezentuję siebie i kraj, także i teraz byłem bardzo skoncentrowany. Po prostu robię swoją robotę, dobrze mi idzie i mam nadzieję, że tak dalej będzie. A w Szeged bardzo lubię startować, jest to bardzo dobra, ciepła i szybka woda – powiedział Koliadych, który godzinę później razem z Aleksandrem Kitewskim wygrał także wyścig w C2 200 metrów i wywalczył kolejny finał.

Borowska, która także wystartuje w Paryżu nie ukrywa, że mistrzostwa Europy w Szeged traktuje jako start kontrolny. – Jest tu m.in. Hiszpanka, która zawsze była w bardzo dobrej dyspozycji, więc będzie okazja sprawdzić, w jakim punkcie naprawdę teraz jestem. I na pewno fajnie byłoby zdobyć medal, bo przecież po to się ścigamy, żeby wygrywać i żeby pokazywać, że się liczymy, ale jednak w głowie mam, że to jest etap, a najważniejszy start jest w Paryżu. W Szeged chcemy wyłapać jak najwięcej szczegółów, nad którymi możemy dalej pracować. Mam nadzieję, że to zaowocuje na igrzyskach – mówiła.

Polka w Paryżu wystartuje zarówno w swojej koronnej konkurencji, czyli C1 200 metrów, jak i w C2 500 metrów z Sylwią Szczerbińską. Polki razem popłyną także w Szeged, bo finał tej konkurencji zaplanowano w sobotnie popołudnie. Choć Borowska i Szczerbińska ledwie kilka razy pływały razem w dwójce to nie powinno być to problemem.

– Startuję tu z tej dyspozycji, którą przygotowywaliśmy na mistrzostwa Polski. Tam był wyścig eliminacyjny do igrzysk i tam udało mi się zdobyć kwalifikację nie tylko na jedynce 200 metrów, ale także na dwójce 500 metrów z Sylwią Szczerbińską. Sylwia się do nas zwróciła, czy możemy spróbować. Wyszło bardzo dobrze i będziemy reprezentować nasz kraj na igrzyskach. Wydaje mi się, że jednostronnej dwójce dużo łatwiej się zgrać niż w dwójce, w której osoby wiosłują po prawej i po lewej stronie. My zawsze ze sobą współdziałamy i chcemy płynąć w jednym kierunku, a często zdarza się, że gdy jest prawy i lewy zawodnik, to jeden chce na przykład płynąć troszeczkę bliżej prawej boi, drugi bliżej lewej i przez to często ze sobą konkurują z prowadzeniem łodzi – powiedziała Borowska. Bezpośredni awans do finału z reprezentacji kanadyjek wywalczyli tez w konkurencji C2 500 metrów Wiktor Głazunow i Arsen Śliwiński.

Najmniej liczna w Szeged jest reprezentacja Polski kajakarek, bo trener Tomasz Kryk zaplanował, że zawodniczki, które będą rywalizować w igrzyskach w Paryżu nie wystartują na Węgrzech, a pojadą na zgrupowanie do Włoch. W mistrzostwach Europy startują zatem tylko cztery kajakarki. W czwartek bezpośrednie awanse do finałów A zapewniły sobie Katarzyna Kołodziejczyk i Sandra Ostrowska w K2 200 metrów, Justyna Iskrzycka w K1 1000 metrów oraz Iskrzycka i Kołodziejczyk w K2 500 metrów.

– W Szeged oprócz jedynki na tysiąc metrów mam jeszcze kilka innych startów, a wiedząc, że nie ma tu aż tak mocnej obsady, bo część olimpijczyków zdecydowała się trenować przez Paryżem i odpuścić te mistrzostwa, uznałam, że w jedynce też chcę popłynąć, żeby nie siedzieć i nie czekać na wyścigi – mówiła Iskrzycka.

Polka, która jest brązową medalistką igrzysk olimpijskich w Tokio w konkurencji K4 500 metrów stała się niejako ofiarą bogactwa w polskiej kadrze i nie zdołała przebić się do grona sześciu zawodniczek, które pojadą do Paryża. – Wiadomo, że dla każdego sportowca jest niezmiernie ważne, żeby być na igrzyskach i reprezentować kraj. Mnie się tym razem nie udało, dlatego jestem tutaj i tutaj będę dawała z siebie wszystko – dodała. Partnerami Polskiego Związku Kajakowego są Lotto i Suzuki Motor Poland.

W pozostałych konkurencjach Polacy będą rywalizować w półfinałach. Będą to Katarzyna Kołodziejczyk (K1 200 metrów), Rafał Rosolski (K1 500 metrów), Wojciech Pilarz i Wiktor Leszczyński (K2 500 metrów), Magda Stanny (C1 500 metrów), Wiktor Głazunow (C1 1000 metrów), Kacper Sieradzan i Adrian Kłos (C2 1000 metrów) i Norman Zezula (C1 500 metrów).

Mistrzostwa Europy w Szeged, które są ostatnim poważnym startem przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu, potrwają do niedzieli.

Paweł Hochstim, Biuro Prasowe PZKaj,
fot. Grzegorz Michałowski, Biuro Prasowe PZKaj